piątek, 12 marca 2021

[RECENZJA] Yanish i „Kwiatostan”, czyli kraina ciągłych zmian

Wiosna powoli przejmuje pałeczkę od swojej, przynajmniej teoretycznie, mroźniejszej poprzedniczki. Wraz z tą porą roku pojawia się chęć odkrycia czegoś nowego, świeżego, dającego nadzieję i stanowiącego źródło energii. W świecie muzycznym jako przykład zestawu takich cech można z powodzeniem podać kolejny album Yanisha, zatytułowany „Kwiatostan”. 



Materiał zaprezentowany przez Yanisha zapewnia powiew optymizmu, mimo iż tematyka w nim poruszana nierzadko dotyczy kwestii trudnych: uzależnień, samotności, śmierci... Są one jednak częścią rzeczywiści, w której egzystujemy, a opowiadanie o nich za pośrednictwem muzyki łagodnej, akustycznej pozwala oswoić się z nimi w nieco większym stopniu. Nie brakuje również miłości, przyjaźni, bliskości drugiej osoby. Krótko mówiąc, wokalista śpiewa o życiu i przeróżnych jego odcieniach.

Pod względem kompozycyjnym warto przede wszystkim podkreślić, że omawiane wydawnictwo jest niezwykle harmonijne. Na taki stan rzeczy wpływa nie tylko konsekwencja brzmienia, ale i wyjątkowy wokal Krzysztofa Janiszewskiego. Równocześnie zauważyć należy, iż spójność w żadnym razie nie oznacza tutaj monotonności. Wręcz przeciwnie, gdyż wciąż spotykają nas liczne, dobrze rozumiane zaskoczenia. I tak, na mocy tego stwierdzenia, za jeden z najgłośniejszych stylistycznie utworów znajdujących się na płycie uznać trzeba piosenkę o wdzięcznej nazwie „Cisza”. Wprowadza ona element niepokoju, w muzyce niezwykle cenny, pozwala bowiem zanurzyć się na blisko cztery minuty w tajemniczym świecie. Dość podobnym wydźwiękiem emocjonalnym charakteryzuje się numer „Z Tobą we mgle”, intrygujący i snujący się niczym tytułowe zjawisko pogodowe. Jakie sekrety skrywa? Kształty widoczne przez ów półprzejrzysty szal drgają i ulegają ciągłym zmianom... co dla odbiorcy zwiastuje inne doznania audialne przy każdym kolejnym odsłuchu. 


Z drugiej zaś strony Yanish uderza w strunę odpowiedzialną w jego twórczości za romantyzm. Mowa tu na przykład o balladzie „Co to za Pani”, ocieplającej serce jak wschód słońca i rozgrzewającej duszę jak jego zachód. Stawkę zamyka „Niebo w sobie mam”, klimatyczny klucz tkwiący w zamku drzwi prowadzących do krainy wykreowanej przez Yanisha. By do niej wrócić, wystarczy wcisnąć przycisk play... i rozpocząć tę wizytę od początku. Do czego zdecydowanie zachęcam!

zajrzyj po więcej:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz