sobota, 11 maja 2024

[RECENZJA] Ewa Solińska wyjawia „Tajemnice Chopina”

Gazebo od wielu już lat śpiewa, że lubi Chopina. A czy my go lubimy? Czasem można odnieść wrażenie, że to nie tyle ów wirtuoz jest naszym dobrem narodowym, co zachwyt nad jego twórczością wypełniający szczelnie nasz kraj od morza do gór, od wschodu do zachodu, zachwyt nad artystą wpatrzonym w dal tęsknym wzrokiem i uderzającym w klawisze z natchnionym wyrazem twarzy. A co, jeśli Chopin nie był chorowitym melancholikiem, a rock'n'rollowcem fortepianu? Czy wtedy przestalibyśmy darzyć tego wielkiego muzyka należnym mu przecież szacunkiem? Odpowiedzi na tak postawione pytanie szuka poniekąd Ewa Solińska odkrywająca w jednej ze swych książek „Tajemnice Chopina”.



„Tajemnice Chopina” nie do końca wpisują się w typową pozycję biograficzną, jeżeli takowa w ogóle istnieje, nie stanowią bowiem zbioru szeregowo podanych faktów, niejednokrotnie suchych, pozbawionych krwi znajdującego się wszak w środku człowieka. Tutaj mamy do czynienia z pełnokrwistą, nomen omen, propozycją, tętniącą życiem, niezbyt obszerną, ale dzięki temu nieprzeładowaną informacjami, jakie mogłyby okazać się mało interesujące dla przeciętnego czytelnika szukającego rozrywki na wieczór czy na czas podróży. Kolejne karty dotyczące pianisty i kompozytora odwracają się płynnie i przystępnie, niczym dzieła samego sprawcy tego całego zamieszania. Nie brakuje też ilustracji czy zdjęć oraz fragmentów korespondencji, co jeszcze dosadniej przypomina nam o tym, że choć Chopin należał do grona geniuszy, był także jednym z nas, śmiertelników. Możliwe, że dziś jego nazwisko nierzadko pojawiałaby się w nagłówkach magazynów plotkarskich, odmieniane przez różne przypadki, a najczęściej przez wołacz. Tak, Ewa Solińska zdecydowanie czyni z Chopina postać rzeczywistą, nie zaś stworzoną z enigmatycznej mgły idealizacji, jednak autorce daleko do skandalizacji. Jej opowieść, gdyż takie określenie najtrafniej tę książkę opisuje, intryguje, zastanawia, ale nie szokuje. Ze stron wyłania się ktoś, kto istniał naprawdę, ze swoimi problemami, popełnianymi błędami (również ortograficznymi), fascynacjami... i pasztetem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz