poniedziałek, 12 grudnia 2022

[WYWIAD] Dominika Barabas: „Lubię babrać się w emocjach i zapraszać do tego innych”

Dominika Barabas zaprezentowała niedawno poruszającą, wypełnioną wielokolorowymi dźwiękami płytę „Psia mać”. Z tej okazji artystka udzieliła nam wywiadu, za pośrednictwem którego opowiedziała o premierze i procesie powstawania materiału. Zapraszamy do lektury!


fot. Martyna Wróblewska

Czarno na Czarnym: Wracasz po sześciu latach wydawniczej ciszy. Jak przez ten czas zmieniła się Dominika Barabas?
Dominika Barabas: Dorosła. Dojrzała. Wyciągnęła wnioski mniejsze lub większe z szeregu trudnych życiowych lekcji – co chyba dość obrazowo oddaje płyta „Psia mać”... W ciągu tych lat „ciszy wydawniczej” wielokrotnie obrażałam się na muzykę; ale summa summarum okazało się, że to miłość na całe życie, choć czasem bywa związkiem toksycznym [śmiech].

Czarno na Czarnym: Niegdyś byłaś związana z piosenką literacką. W jaki sposób przeszłaś od tego gatunku do tak nowoczesnych brzmień, pozornie dość mocno od niego oddalonych?
Dominika Barabas: To zabrzmi trywialnie, ale z każdym dniem, z każdym rokiem, przybywa mi wiedzy – i w zakresie doświadczeń, i w zakresie pracy nad muzyką. Mam wrażenie, że z upływem lat udało mi się coś na kształt połączenia literackiego kunsztu – który pokochałam, funkcjonując latami wśród rodzimych bardów – z nowoczesną warstwą brzmieniową. Dźwięk od zawsze był dla mnie w równym stopniu ważny co słowo; natomiast w czasie ostatnich lat rozwinęłam skrzydła w zakresie aranżacyjno-produkcyjnym, co pozwoliło mi jeszcze dokładniej opisać. co mi w duszy gra, co mam w głowie, jakie emocje towarzyszą kolejnym utworom.

Czarno na Czarnym: „Psia mać” to czwarty Twój album. Czym, według Ciebie, różni się on od swoich poprzedników?
Dominika Barabas: Jest najbardziej spójny – i brzmieniowo, i tekstowo. Jest dopracowany produkcyjnie w najdrobniejszym szczególe. Jest to najbardziej taki, hmmmm, „mój” album. Gdzie mi nie wchodził z butami wydawca ani też gdzie nie spieszyłam się z realizacją... Ten album miał czas, by dojrzeć w spokoju, wyczekać na swój moment. No i jest rozbrajająco szczery... Miejscami szczypie aż do kości; nagrania „Psiej” nie były dla mnie doświadczeniem łatwym, choć uwielbiam komponować. Nawet teraz słyszę, w których momentach mam gardło ściśnięte przez łzy, i zasmarkany nos...

Czarno na Czarnym: Utwory tu zebrane są niezwykle osobiste i poruszają bardzo delikatne wątki. Czy praca nad tym materiałem okazała się dla Ciebie trudna? Albo wręcz przeciwnie: miała właściwości oczyszczające?
Dominika Barabas: Oczyszczające okazało się dopiero... wydanie albumu. Wyjście z tym na światło dzienne. Opowiedzenie tych historii innym ludziom. Wyrzucenie kompozycyjne to jedno; ale okazuje się finalnie sukcesem połowicznym, jeżeli chodzi o działanie „terapeutyczne”. Dopiero podzielenie się pewną treścią z drugą osobą przynosi ulgę. A treści tej płyty faktycznie mają miejscami spory ciężar... Moim faworytem – i chyba takim ulubionym z całej płyty – jest tu utwór „Mrok”. To taka moja „spowiedź”, ubrana w formę rozrywkowego oratorium [śmiech]; nieoczywista forma, co tak po prawdzie nie było moim założeniem. To się ze mnie zwyczajnie wylało, a klimat udzielił się wszystkim muzykom – dobrze pamiętam, że zaśpiewałam ten utwór za jednym podejściem (nie licząc chórków), tak jak na przykład basista zagrał swoją linię jeden raz, i track już został. Silne emocje, duży ładunek.

Czarno na Czarnym: Czy sztuka potrafi być skuteczną bronią w walce z problemami, o których opowiadasz za pośrednictwem swoich kompozycji?
Dominika Barabas: Czy ja wiem? Sztuka jest pomocna, ale wszystkiego nie załatwi i należy o tym pamiętać. Dla mnie to jest jedna z najważniejszych części składowych w walce z największym wrogiem – samą sobą. Ale każdy ma własny sposób; ja się urodziłam z takim. Cieszy mnie jednak, że ponieważ „jestem człowiekiem i nic co ludzkie nie jest mi obce”, z mojej twórczości mogą korzystać inni ludzie; mogą się na niej wesprzeć albo sobie popłakać, albo się uśmiechnąć i poprawić poranek. Wbrew pozorom aż tak bardzo się wszyscy nie różnimy.

Czarno na Czarnym: Dla kogo śpiewasz? Do kogo kierujesz swoją twórczość, zwłaszcza tę najnowszą?
Dominika Barabas: Do ludzi. Do osób, którym jest to potrzebne, ale też do tych, którym ta muzyka sprawia przyjemność. Chciałabym nieść ukojenie, pomoc, radość, ale i refleksję. Sprawić, by świat mógł się choć na tę krótką chwilę zatrzymać. Lubię zmuszać do myślenia, lubię babrać się w emocjach i zapraszać do tego innych. To oczywiście bywa niezwykle autodestrukcyjne. Ale także oczyszczające.

Czarno na Czarnym: Jakim kluczem kierowałaś się, wybierając zapowiadające płytę piosenki? Czy planujesz premiery kolejnych singli z niej pochodzących?
Dominika Barabas: W moim słowniku nie funkcjonuje coś takiego jak „klucz” – dlatego, jak to ostatnio podsumował Paweł Błędowski (Radio Lublin): „Kiedy po raz pierwszy posłuchałem tej płyty [„Psia mać”], a potem po raz drugi, skojarzyłaś mi się troszeczkę z Davidem Bowie – ale nie chodzi mi o muzykę, tylko o podejście; dlatego że w momencie, kiedy wydaje nam się, fanom, że znamy Dominikę Barabas i wiemy czego się spodziewać – Ty idziesz w zupełnie innym kierunku. I to jest chyba Twoja największa zaleta.” Jak każdy osobnik na tej planecie wciąż się rozwijam, dorastam, starzeję – a moja muzyka robi to wraz ze mną. Czy planuję nowe single? Oczywiście! Zdaję sobie sprawę, że nie każdy ma czas i chęć uważnego przesłuchania całej płyty od deski do deski; więc trochę to ułatwię, atakując osobno poszczególnymi piosenkami [śmiech].

Czarno na Czarnym: Pełnisz tyle artystyczno-społecznych ról, że trudno nie zastanowić się, czy w ogóle miewasz chwile tylko dla siebie. Jeżeli tak, jakiej muzyki wtedy słuchasz?
Dominika Barabas: Ciszy. Tylko ciszy.

Czarno na Czarnym: Zatem pozwólmy jej teraz przemówić. Dziękuję za rozmowę.

zajrzyj po więcej:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz