Prawdziwą magię znajdziemy tam, gdzie szczerość i otwartość: w przyrodzie, w drugim człowieku, we własnym sercu. Nie brakuje jej też w sztuce, czego przykład stanowi wydany 26 czerwca 2022 drugi już album Anny Hameli, zatytułowany „Marshal”. Co w nim takiego magicznego? Cóż, wygląda na to, że... wszystko.
Zwykło się mawiać, iż nie ocenia się książki po okładce. Książki może nie, ale jeszcze przed umieszczeniem płyty w odtwarzaczu to właśnie okładka przyciąga oko niczym magnes, zachwycając kolorystyką i obiecując niezwykłe audialne doznania. Gdy płyną pierwsze dźwięki, okazuje się ona doskonale oddawać kryjącą się pod spodem zawartość, gdyż brzmienie jest równie barwne i kalejdoskopowo zmienne. Kolejne zaskoczenie, szczególnie dla słuchaczy niemających dotychczas okazji obcowania z twórczością Anny Hameli, przychodzi w momencie, kiedy pojawia się wokal. Egzotycznych słów splatających się z dźwiękami próżno szukać w słownikach. Piosenki składające się na owo wydawnictwo powstały bowiem w języku księżycowym... stworzonym przez samą artystkę. Ezoteryczna miękkość głosu i tajemniczość nieznanych nam wyrazów potęgują wrażenie, że zostaliśmy zaproszeni do świata bajkowego, baśniowego, własnoręcznie wybudowanego, a raczej wyczarowanego przez Annę, odpowiedzialną za warstwę tekstową i kompozycje. Produkcją krążka zajął się zaś Grzegorz Stasiuk, kolaborujący z Maciejem Maleńczukiem czy Jackiem Wójcickim. W efekcie otrzymujemy materiał niestandardowy, niebanalny i dopracowany.
W każdym z dziewięciu utworów wokalistka snuje osobną historię odkrywającą inny zakątek tej tajemniczej, a zarazem bliskiej krainy. Jednak łączą się one one w spójny, choć jednocześnie zróżnicowany obraz nietrzymający się ram i schematów. Nie jest to porównanie przypadkowe, ponieważ Anna para się ponadto malarstwem, malarstwem intuicyjnym, barwnym i energetycznym, przypominającym pod tym względem muzykę Hameli. „Marshal” jako całość przynosi także ukojenie zaklęte w łagodności, melodyjności i lekkości tego wymyślonego i wymyślnego języka doskonale korespondującego z tą niemal szamańską muzyką.
Tej płyty nie da się zamknąć w szufladzie opatrzonej etykietą czy nawet deskrypcją. Na szczęście! W owym wymykaniu się wszelkim opisom tkwi wszak wielka siła Anny Hameli, poruszającej się na granicy jawy i magicznego snu. By zgłębić wszelkie tego połączenia niuanse, warto przekonać się o ich mnogości na własne uszy... i dać się zaczarować.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz