wtorek, 26 października 2021

[RECENZJA] Henryk Czich i „Tacy byliśmy... czyli Universe znany i nieznany”

Zapraszam do zapoznania się z recenzją dwóch tomów książki „Tacy byliśmy... czyli Universe znany i nieznany” Henryka Czicha.



Patrzę na ciemniejące za oknem niebo, upstrzone tak wieloma gwiazdami, iż niejeden czerwony dywan mógłby mu pozazdrościć. Każda z nich snuje zapewne swoją własną opowieść: trochę o samotności, trochę o wolności, trochę o nieograniczonych perspektywach, trochę o przemijaniu. Te melancholijne przemyślenia aż proszą się o odpowiednie tło muzyczne. Ponieważ w te nostalgiczne zakątki przywiódł mnie widok niewielkiego skrawka wszechświata, a nierzadko potrzebuję odniesień trafnie dosłownych, sięgam po kompilację najważniejszych utworów Universe. To niejedyny towarzysz, jakiego wybrałam dla siebie na ten wieczór. Z półki mieszczącej książki przeznaczone do priorytetowego przeczytania zdejmuję oba tomy historii spisanej przez Henryka Czicha, o wspólnym tytule „Tacy byliśmy... czyli Universe znany i nieznany”. Gdy z odtwarzacza sączą się dźwięki w niezwykły sposób przemawiące do mojej duszy, zatapiam się w wyrazach oddziałujących na wrażliwość, jak się niedługo okaże, tak samo mocno.

Chłonąc pierwsze już zdania „Tacy byliśmy... czyli Universe znany i nieznany”, odnoszę nieodparte wrażenie, że ciała niebieskie, ściśle przecież związane z nazwą zespołu, z którym spędzam właśnie czas, miały tutaj sporo do powiedzenia. Język stosowany przez autora jest gładki niczym półkula północna Marsa. Poetyckość łączy się z przekazem jasnym i niczym wspomniana planeta łatwo dostrzegalnym. Czytelnika nie rozprasza przeładowanie środkami stylistycznymi, co skraca drogę do skupienia się na głównym wątku: pięknych, ale i smutnych losach legendarnej polskiej grupy muzycznej. Na uwagę zasługuje umiejętnie stworzona, unosząca się nad kartkami atmosfera. Obecność tej ostatniej stanowi opozycję do pozbawionego jej Merkurego. Warto bowiem zaznaczyć, iż propozycje biograficzne czy autobiograficzne niejednokrotnie zostają pozbawione klimatu, wszak koniecznego, by odbiorca zrozumiał choć fragmentarycznie przeżycia wewnętrzne danej postaci. Zaś zanurzając się w omawianej pozycji, w pewnym momencie zaczynamy czuć się jej częścią, obserwatorem skrywającym w kącie studia podczas sesji nagraniowej lub fanem śpiewającym przeboje Universe podczas koncertu. Krótko mówiąc, Henryk Czich sprawia, że czujemy się uczestnikami wydarzeń, teoretycznie dotychczas nam nieobcych, a równocześnie nie do końca poznanych. Zupełnie jak Ziemia. Dzieje grupy zbliżone są do Saturna, raz spokojnego, raz burzliwego, acz zdecydowanie daleko im do najzimniejszego w Układzie Słonecznym Urana.

Przyjemność płynąca z czytania wielka niczym Jowisz i tajemnice gotowe do odkrycia liczne jak te otaczające Wenus. O takie oto podsumowanie pokuszę się, przeczytawszy „Tacy byliśmy... czyli Universe znany i nieznany”. Jednakże w przeciwieństwie do Neptuna istnienie walorów artystycznych i emocjonalnych dostrzeżemy nie na podstawie chłodnych matematycznych kalkulacji, a na podstawie obserwacji nieba... a raczej wszechświata.

zajrzyj po więcej:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz