piątek, 17 grudnia 2021

[RECENZJA] Krzysztof Kasowski i „Wielki comeback”

Zapraszam do zapoznania się z recenzją książki „Wielki comeback” Krzysztofa Kasowskiego, otrzymanej przeze mnie dzięki uprzejmości Wydawnictwa Psychoskok.



Jeżeli nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o pieniądze. A jeżeli wiadomo, o kogo chodzi, to chodzi o... K.A.S.Ę. Taka właśnie myśl nachodzi mnie, gdy sięgam po „Wielki comeback”, czyli nowość wydawniczą autorstwa Krzysztofa Kasowskiego, znanego nam ze sceny i z licznych przebojów. Na potrzeby procesu książkotwórczego zamienił chwilowo mikrofon na długopis, a estradę na wygodne biurko, aby tym razem przemówić do odbiorców słowem pisanym. A gdy nad pustymi jeszcze kartkami pochyla się muzyk z talentem do opowiadania wciągających historii, ten plan musi się... powieść. W przypadku „Wielkiego comebacku” nie mamy bowiem do czynienia z autobiografią, jak można by przypuszczać, a właśnie z powieścią. 

W odniesieniu do treści nie zdradzę zbyt dużo, żeby nie popsuć przyszłym czytelnikom radości wynikającej z wdrażania się w przebieg wydarzeń. Z czystym sumieniem podzielę się natomiast wnioskami, a pierwsze nasuwają się już po lekturze kilku zaledwie stron. Konwencja przypomina mi odrobinę piosenkę „Piękniejsza” wykonywaną przez autora, a traktującą o spotkaniu po latach. Z tą różnicą, że w odsłonie muzycznej umawiają się kumple ze szkolnej ławy, zaś na papierze znajomość odświeżają przyjaciele z zespołu. Zamierzony czy nie, ten zabieg przestawności wprowadza swoistą, niezwykle ciekawą klamrę łączącą dwie dziedziny sztuki, jakimi para się Krzysztof KasowskiSam zamysł, będący ironicznym obrazem świata muzycznego biznesu, kojarzy mi się z kolei z trylogią „Play”„Show” i „Live” Javiera Ruescasa, choć w mniej gorzkim, a bardziej humorystycznym wydaniu. Odczyn emocjonalny nie zmienia jednak faktu, iż w obu przypadkach mamy do czynienia ze zdemaskowaniem mechanizmów sterujących niejednokrotnie eskalacją kariery młodych artystów. 

Nie ukrywam, że „Wielki comeback” jest moim debiutem z dorobkiem literackim Krzysztofa Kasowskiego, gdyż zwyczajnie nie byłam dotychczas świadoma istnienia takowego. Z przyjemnością nadrobię teraz zaległości, sięgając po poprzednie dwie pozycje, „Upadek króla rapu” i „Kontrakt”, ponieważ lekkością, sprawnością i trafnością swojego pióra K.A.S.A. mnie po prostu... zakasował.

zajrzyj po więcej:






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz