Nikogo nie zaskoczy chyba stwierdzenie, iż 14 lutego to święto zakochanych. Dlatego też, będąc na walentynkowym koncercie Sławomira, nie mogłam nie zapytać wokalisty właśnie o miłość. Jeśli chcecie dowiedzieć się, jak wygląda owo uczucie z perspektywy króla Rock Polo i co łączy Sławomira z Andrzejem Piasecznym, przeczytajcie poniższy wywiad. Miłej lektury!
W minioną środę, tj. 14 lutego, odwiedziłeś wraz z zespołem starachowicki klub ChillOut, gdzie odbył się Twój walentynkowy koncert. Zacznijmy więc od miłości, a konkretnie od „Miłości w Zakopanem”. Jakie to uczucie dla artysty, kiedy jego teledysk zostaje wyświetlony przeszło sto milionów razy?
Cześć tu Sławomir. To ogromna radość. Ten teledysk i piosenka są podziękowaniem dla fanów, którzy wsparli powstanie naszej debiutanckiej płyty „The Greatest Hits”. Cieszę się, że tak pięknie sobie radzi. A od kilku dni „Miłość w Zakopanem” jest numerem 1 na trzech najważniejszych, radiowych listach przebojów. To marzenie każdego piosenkarza.
Najpierw Internet i koncerty, potem radio i telewizja, a teraz nawet mowa potoczna, gdyż fragmenty tekstu wspomnianej piosenki przytaczane są w najróżniejszych kontekstach. „Miłością w Zakopanem” nazwano między innymi rekolekcje powołaniowe dla młodzieży. W którym momencie zdałeś sobie sprawę z tego, że ten niezaprzeczalny hit wszedł na stałe do kanonu muzyki rozrywkowej?
Wiesz, ja cały czas dużo pracuję i nie myślę o tym. Mam w głowie kolejne pomysły i piosenki do nagrania. Bardzo mi miło, jeśli ktoś uczy się Miłości pod tym hasłem. Tej prawdziwej miłości trzeba szukać właśnie w górach. Tam, gdzie jest cicho i gdzie niebo jest bliżej.
Od Anety do Megiery - taką historię miłosną Sławomira doskonale znamy. A jak wyglądały pierwsze perturbacje uczuciowe króla Rock Polo?
Pamiętam, że z miłości do koleżanki z liceum zacząłem chodzić na lekcję gry na gitarze. Byłem zakochany i zdeterminowany. Zapytałem mojego kumpla z ławki, czy mam jakieś szanse. On popatrzył na mnie i powiedział:
- Sławomir, szczerze?
- Tak.
- Żadnych szans nie masz.
Szanse były, ale musiałem śpiewać piosenki Piaska. [śmiech]
Fani pokochali Cię za różne role: wokalisty, aktora, twórcy cyklu „Fura Gwiazd”... Media obiegła ponadto informacja, iż do owego zestawu dołączyć może także stanowisko prowadzącego w programie „Big Music Quiz”. Czy zdradzisz coś na ten temat?
Im większy sukces osiąga projekt Sławomir, tym ciekawsze propozycje aktorskie dostaje. Mamy tak ogromne zasięgi i potężną liczę fanów, że producenci doceniają to. Ostatnio przyjąłem główną rolę w komedii „Skok w Bok” w warszawskim Teatrze Capitol. Serdecznie zapraszam na ten spektakl, tym bardziej, że gramy tam razem z Kajrą.
Wiem, że jestem brany pod uwagę jako prowadzący „Big Music Quiz”. Kocham muzykę. Jeśli dostanę takie wyzwanie, to podejmę rękawice.
Za co Sławomir najbardziej kocha Ojczyznę?
Za poczucie humoru. To, że jestem w takim momencie kariery, jest dowodem na to, że Polacy mają ogromne poczucie humoru. Chcą się bawić ze Sławomirem. Zapomnieć o trudnej codzienności i po prostu śmiać, tańczyć. Po to dla nich gramy.
Za gościnność i serce, jakie dostaję, koncertując po całym Kraju.
Za wartości, które są stałe, za najlepsze trunki w Europie [śmiech] i fantazję.
Czym dla Sławomira jest miłość?
To bardzo poważne pytanie. Dla mnie prawdziwa miłość jest w małżeństwie. Trzeba się o nią bardzo starać, pielęgnować.
Trzeba dla niej walczyć z własnym egoizmem. To jest dla mnie najtrudniejsze. Rodzina jest pięknym poligonem miłości.
Jest też „Miłość w Zakopanem”. Ta jest najprzyjemniejsza i najprostsza. Wystarczy Magdalena, muza i szampan. [śmiech]
Dziękuję za rozmowę!
Sławomir w klubie ChillOut (fot. Paulina Kalinowska) |
Zajrzyj po więcej:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz