W swoim nowym singlu, „Panie Wojtku”, Valentina zabiera nas do baśniowego... a może nawet bajkowego świata, bo przecież wszystko kończy się dobrze. To kolejna zapowiedź nadchodzącego albumu wokalistki, powstającego we współpracy z Adamem bieranem Bieranowskim.
Mam dwadzieścia osiem lat, ale czasem nadal mam ochotę zbudować idealne życie jednym magicznym kliknięciem. Jak w Simsach wpisać kod „motherlode”, mieć wróżkę chrzestną, która wszystko pozałatwia, po czym odlecieć z bratnią duszą księciem do penthouse'a. Nie musi być na białym koniu, może być na brązowym. I najlepiej znów wszędzie płacić liśćmi. Och… wtedy życie było prostsze – opowiada Valentina. – Pisałam to, obserwując czasami własne narzekanie i dziecinną bezradność wobec trudów codzienności, z którą się mierzę. Śmieję się, że to ironiczna bajka o Kopciuszku 2.0, który w sumie już sam potrafi zdjąć pantofelek i wie, że nie musi być ratowany, ale czasami taaak się chce zostać objętą bezpiecznym ramieniem! Patrzę na takie myśli z umileniem, bo nie wstydzę się tej małej słabości. Uważam się za bardzo dzielną dziewczynę. Musiałam dorosnąć dość wcześnie i od dawna radzę sobie samodzielnie, spełniam marzenia, a szczególnie te najważniejsze, muzyczne. Ale dzięki „Panie Wojtku” przemyślałam sobie kwestie delegowania zadań i proszenia o pomoc. Trochę ulżyło mi, gdy mogłam uznać w sobie tę swoją część, która chce założyć różowe okulary, chociaż na chwilę. Działam ze sterem na swoje marzenia, ale zupełnie nie naciskam, by świat spełniał je natychmiastowo. Wystarczy, że znowu wszędzie zapłacimy liśćmi :). A Wojtka żadnego nie znam. To imię przyszło znikąd, może z poprzedniego życia? Jeśli wierzyć w reinkarnację, to może gdzieś chodzi po świecie mój mąż. Zatem długo się już nie widzieliśmy! :) – dodaje wokalistka.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz