Istnieją od roku 2020 i od tamtej pory zdążyli już upoić swoich słuchaczy koktajlem z takich składników, jak rock alternatywny, post-grunge i metal alternatywny. Nie boją się trudnych tematów i mówią, a nawet śpiewają o nich szczerze i otwarcie. Muzycy z grupy The Dead Hearts, gdyż to o nich mowa, podzielili się niedawno swoim debiutanckim albumem, „Plight Goes On”, i nie wahają się przed celowaniem dobrymi dźwiękami w zło tego świata.
Pochodzący z Lublina zespół The Dead Hearts został powołany do życia, jak już się rzekło, pięć lat temu, z inicjatywy Damiana Lipińskiego. Po kilku roszadach do gitarzysty dołączyli ostatecznie Grzegorz Iwańczuk (wokal), Filip Dolecki (gitara), Mateusz Michna (gitara basowa, wokal wspierający) i Cezary Szypulski (perkusja), by w tym składzie kontynuować swą podróż przez mocne brzmienia. Pierwszy ich singiel, „For What May Never Come”, ukazał się w roku 2024, w styczniu 2025 światło dzienne ujrzał numer „Enslaved (Break This Cycle)”, a potem, 14 listopada, w serwisach streamingowych pojawiła się płyta „Plight Goes On”. Zawiera ona dwanaście utworów, balansujących, zgodnie ze słowami kapeli, między ciężarem i lekkością, prostotą i skomplikowaniem oraz złością i rozczarowaniem. Tutaj nie ma miejsca na rezygnację z pewnych zagadnień tylko dlatego, że są niełatwe, a czasem nawet przemilczane. The Dead Hearts celowo bierze na tapet wstyd, złość, miłość, stratę, tęsknotę czy walkę z rakiem, czym zachęca odbiorcę do przemyśleń, do refleksji. W efekcie otrzymujemy materiał słownie i muzycznie dosadny, zakręcający emocjami niczym w betoniarce, trafiający prosto w serce... albo w twarz.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz