piątek, 23 kwietnia 2021

Lian Ross i Fancy z teledyskiem do singla „Summer wine”

Legendarni przedstawiciele muzyki lat osiemdziesiątych (i nie tylko!) w coverze kultowego przeboju! W miniony piątek, tj. 23 kwietnia 2021, Lian Ross i Fancy zaprezentowali swoją wersję utworu „Summer wine” wraz z klimatycznym teledyskiem. O sukcesie artystów świadczy między innymi fakt, że w zaledwie kilkanaście godzin klip wyświetlono przeszło dziesięć tysięcy razy!



Premiera singla odbyła się o godzinie osiemnastej polskiego czasu, została zaś poprzedzona czatem z artystami. Tego samego dnia w serwisach streamingowych pojawiła się płyta EP zawierająca trzy odsłony „Summer wine”.



„Summer wine” to jedna z piętnastu muzycznych propozycji znajdujących się na najnowszym albumie Fancy'ego„Masquerade (Les Marionnettes)”. Płyta ukaże się 11 czerwca 2021! Cały materiał zrealizowano w studiu Team 33 na Majorce, pod czujnym okiem producenta Luisa Rodrígueza.


Za autora i kompozytora „Summer Wine” uznawany jest Lee Hazlewood, będący również pierwszym wykonawcą owej piosenki. Blisko siedem dekad temu zaśpiewał ją w duecie z Suzi Jane Hokom.


zajrzyj po więcej:



Jutuber z singlem „Przytrafiłaś się”

Jeżeli szukacie utworu intrygującego zarówno pod względem przekazu, jak i kompozycji, sięgnijcie po singiel „Przytrafiłaś się”. Ujrzał on światło dzienne 9 kwietnia 2021, a jego wykonawcą jest artysta o pseudonimie Jutuber. 



Za kompozycję odpowiada tu Piotr Krakowski, za warstwę tekstową odpowiada tu zaś Wojciech Klimczyk.



tekst piosenki „Przytrafiłaś się”:

Widziałem cię dziś w Biedronce
Byłaś obca jak Polska
Zakręciło mi się w głowie
Krew pociekła z nosa
Wysiąkałem go w chusteczkę
Miałaś na sobie sukienkę
Higieniczną
Śliczną

Ty mnie nie widziałaś
Widziałem cię dziś w Żabce
Po prostu udawałaś
A przynajmniej że nie widzisz
Patrzyłem jak bierzesz
Z Polski nie ze Szkocji
Herbatniki z promocji
Takie zwykłe najtańsze

Przytrafiłaś mi się
Jak wypadek lub sen
I skończyłaś tak nagle
Zbieram do puszki
Jak w szpitalu tlen
Zerwane połączenia
Nic w twym życiu nie zmienia
To że dzwonię co wieczór

Przytrafiłaś mi się...

Jutro znowu pójdę
Do Biedronki i Żabki
Jeśli będzie ciepło
Pewnie cię nie spotkam
Ubiorę klapki
Tak to w życiu bywa
Będą czeskie piwa
Może choć na promocji


Projekt Jutuber to wcielenie Piotra Krakowskiego, czyli kompozytora,  producenta muzycznego i multiinstrumentalisty, współpracującego z takimi  tuzami, jak Stanisław Soyka czy Borys LankoszW swojej twórczości Jutuber porusza wiele aktualnych kwestii z zakresu ekologii, ocieplenia  klimatu, hejtu w internecie, polityki i mediów.


zajrzyj po więcej:



[WYWIAD] Małgorzata Beczek: „Chciałabym, żeby w moich utworach każdy znalazł swoje bezpieczne miejsce”

Małgorzata Beczek to artystka przekształcająca trudne życiowe doświadczenia w prawdziwą sztukę. Jak tego dokonuje? Jak odnalazła swoje muzyczne powołanie? Odpowiedzi między innymi na te pytania znajdziecie w wywiadzie, do lektury którego serdecznie Was zapraszam!



Czarno na Czarnym: Jesteśmy krótko po premierze zaprezentowanego przez Ciebie minialbumu „2002”. Czy pamiętasz, kiedy i w jaki sposób odkryłaś, że muzyka to Twoja droga?

Małgorzata Beczek: Chciałabym powiedzieć, że od dziecka szkoliłam się pod okiem profesjonalistów, którzy widzieli we mnie potencjał i tak oto stopniowo rozwijała się moja kariera. Niestety zanim zrozumiałam, że muzyka to jedyna słuszna dla mnie droga, musiałam przejść przez kilka kryzysów, zwątpień i zrealizować wiele „planów awaryjnych”. Myślałam, że zostanę psychologiem, dziennikarką, rekruterem w firmie IT, pracownikiem biura, nauczycielką. Próbowałam śpiewać w zespołach weselnych (i nie ukrywajmy – tak zarabiałam na życie podczas studiów), zakładałam zespoły pop-rockowe i jeździłam po niezliczonych ilościach konkursów i festiwali muzycznych. Spróbowałam sporej liczby rzeczy w swoim „dorosłym życiu”, cały czas muzykę odstawiając na dalszy plan. Muszę przyznać, że moja droga muzyczna nie była usłana różami, zespoły się rozpadały, ręce opadały, a motywacji do dalszej pracy nad sobą i swoją muzyką było coraz mniej. Kluczowy w moim życiu był rok 2018. Wtedy też postanowiłam po raz pierwszy nagrać piosenkę jako solowa artystka – moja muzyka, mój tekst, w studiu tylko ja i producent. Mój pomysł, moja wizja, mój scenariusz teledysku  tym sposobem w końcu mogłam być niezależna i samodzielnie odpowiadać za to, czy nagram płytę, czy nie nagram płyty. To uczucie „sprawczości” było w moim przypadku przełomowe. Uwierzyłam, że sama potrafię napisać piosenkę i zorganizować swój koncert. Myślę, że wraz z premierą mojego debiutanckiego singla „Nie!” zaczął się etap tworzenia czegoś o czym zawsze marzyłam – mojej muzycznej marki, na własnych warunkach. Tak więc, z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że Małgorzata Beczek jako świadoma solowa artystka, narodziła się dosyć niedawno. :)

Czarno na Czarnym: Jakie emocje towarzyszą artystce wydającej swój debiut fonograficzny? Jak oceniasz reakcje słuchaczy?

Małgorzata Beczek: Emocji jest tak wiele, że aż trudno je pomieścić! Codziennie usypiam z uśmiechem na twarzy. Reakcje
słuchaczy są cudowne – wszystkie miłe słowa, wszystkie gratulacje i każde jedno odtworzenie znaczą dla mnie naprawdę wiele. Cieszę się, że kolejne radiostacje zaczynają grać „Strzelaj” i „Jenny”. Z moimi poprzednimi singlami udało się dotrzeć do zaledwie trzech-czterech rozgłośni, teraz jest ich znacznie więcej! Jestem niesamowicie podekscytowana i czuję, że idę w bardzo dobrym kierunku, cały czas ucząc się nowych rzeczy. Debiutancka płyta jest to twardy orzech do zgryzienia, nie można mieć zbyt wielu oczekiwań, bo można się boleśnie rozczarować. Wiem, że do przekroczenia pewnych pułapów trzeba po prostu czasu, doświadczenia i systematycznej pracy. Taki też mam plan na najbliższą przyszłość – ćwiczyć, pracować, tworzyć dalej i piąć się do góry.

Czarno na Czarnym: EP-ka powstała we współpracy z Brainfreezerem. Czy zdradzisz nam, jak doszło do tej kolaboracji i jak ona przebiegała?

Małgorzata Beczek: Krzyśka znalazłam w Internecie. Doskonale pamiętam, że szukałam wtedy producentów kompletnie po ciemku, wpisując w wyszukiwarkach i na grupach facebookowych różne hasła. Posłuchałam jego kilku produkcji, spodobały mi się, wysłałam mu swoje demo, postanowiliśmy się zdzwonić i opracować jakiś plan działania. Po pierwszej rozmowie już wiedziałam, że prędzej czy później wezmę wolne w pracy i pojadę do Poznania nagrywać z nim muzykę! Kiedy usłyszałam jego pomysł na „Ciszę”, wgniotło mnie w fotel. Brainfreezer to człowiek o wyjątkowej osobowości, wielu talentach i wysokiej wrażliwości. Myślę, że nasze charaktery zgrały się w sposób magiczny. Polubiliśmy się i muzycznie i prywatnie, a to jest chyba fundament dobrej i przyjemnej współpracy. Produktywność i intensywność każdego naszego spotkania czy rozmowy to przynajmniej tysiąc procent, istne szaleństwo! Po wspólnych sesjach nagraniowych czułam się jak po całej nocy przegadanej z przyjacielem, po treningu, intensywnej terapii i dwunastogodzinnej zmianie w pracy. Burza mózgów, taka z piorunami, gradem i intensywnym słońcem jednocześnie. :) Bardzo satysfakcjonuje mnie taki styl pracy i dziękuję Krzyśkowi za to, że „wyciągnął” ze mnie emocje i dźwięki, w które przestałam już wierzyć. Dobry producent to taki trochę terapeuta i tak też było w przypadku naszej współpracy.

Czarno na Czarnym: Mówisz, że to właśnie Brainfreezer pomógł Ci uwierzyć w to, iż umiesz pisać piosenki. Czy masz jakieś rytuały związane z procesem twórczym?

Małgorzata Beczek: Piosenka zazwyczaj zaczyna się w piżamie! :) Pełen relaks, ja, gitara, ukulele, kilka akordów i dyktafon w telefonie. Oj tak, jestem pewna, że dyktafony w telefonach skrywają początki wszystkich hitów świata! Tak też wyglądała moja współpraca z Brainfreezerem. Ja wysyłałam mu jakieś szkice piosenek nagrane na dyktafon, a on „widział” albo „nie widział” w tym potencjału. Dziwiłam się, kiedy dzwonił do mnie po przesłuchaniu moich smętnych ballad (które według mnie do niczego się nie nadawały) i widział w tym super piosenkę! Wtedy to wszystko do mnie nie docierało, ale z czasem powoli zaczynałam rozumieć jego instynkty. Dzięki niemu zaczęłam też dopuszczać do siebie myśl, że umiem pisać dobrą piosenkę i nie ma czego się bać. Wcześniej kompletnie nie wierzyłam w siebie i byłam wobec swojej twórczości zbyt krytyczna. Czasami dobrze jest otworzyć trochę głowę i uciszyć na chwilę głos swojego „wewnętrznego krytyka”. Krzysiek pomógł mi go wyciszyć i tym samym uwierzyć w siebie i swoje możliwości.

Czarno na Czarnym: Nawiążę teraz do singla promującego wydawnictwo, czyli „Strzelaj”. Czy, Twoim zdaniem, sztuka stanowi skuteczną broń w walce z dyskryminacją, hejtem?

Małgorzata Beczek: Zdecydowanie tak! Muzyka otwiera głowy i potrafi mieć bardzo silny wpływ na słuchacza, który słucha uważnie. Nie bez powodu sama mam na swojej liście ulubionych piosenek właśnie te, który zmieniły mój światopogląd, były moim wsparciem, lekcją albo zwyczajnie powodem do refleksji. Mam głęboką nadzieję, że zarówno tekst do „Strzelaj”, jak i klip, w którym przemyciliśmy dużo symboliki, będzie właśnie takim powodem do refleksji. Zapewne nawet nie zastanawiamy się, jak bycie kozłem ofiarnym czy ofiarą hejtu klasowego dziesięć-piętnaście lat temu wpływa na nasze dorosłe życie. To poczucie, że jak ktoś szepcze w pracy  to na pewno mówią o mnie. Jak nie zaproszą na imprezę  to na pewno moja wina. Ktoś krzywo spojrzy na ulicy – na pewno grozi mi niebezpieczeństwo. To wszystko to bardzo skomplikowany proces, który nie do końca jest przez nas zauważany w dorosłym życiu. Liczę na to, że dzięki tej piosence zdołam poruszyć pewien problem społeczny, który dotyczy nie tylko hejtu i dyskryminacji w szkole czy internecie, ale także długofalowych konsekwencji, jakie niosą za sobą takie doświadczenia w życiu młodego człowieka.

Czarno na Czarnym: W swoich utworach poruszasz tematy skomplikowane. Czy realizowanie tych nagrań stało się dla Ciebie swoistą terapią, rozliczeniem się z przeszłością?

Małgorzata Beczek: Tak, był to magiczny proces, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Nie miałam wobec tego żadnych oczekiwań, chciałam po prostu nagrać piosenki i wypuścić je w świat. Tak naprawdę dopiero w momencie „składania” tego wszystkiego w całość, ponownego przesłuchiwania i interpretowania swoich tekstów, uświadomiłam sobie, że nie będę już nagrywać więcej piosenek na ten krążek, tylko chcę wydać go dokładnie w takiej formie. Te kawałki stanowią integralną całość, teksty pisałam w dość skomplikowanym etapie mojego życia, który aż prosił się, by go podsumować i zamknąć raz na zawsze. Teraz z perspektywy czasu widzę, że potrzebowałam tego rodzaju terapii i konfrontacji z przeszłością w swoich piosenkach. Po raz pierwszy poczułam, że jestem w stu procentach szczera, wrażliwa i obdarta z twardego pancerza, który nosiłam na sobie przez tyle lat. Pozwoliłam sobie na gniew, żal, lęk, wstyd, ból i inne trudne emocje, które na co dzień każdy chowa w głęboko sobie. Ten moment był bardzo przełomowy i dzisiaj z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że jestem dumna z tej Gosi, która była na tyle silna i odważna, żeby te wszystkie „demony przeszłości” ustawić w szeregu i nazwać po imieniu. Dzisiaj jestem szczęśliwym człowiekiem i podchodzę do tej Gosi ze znacznie większą troską i wyrozumiałością. Każdy zasługuje na to, żeby się zaopiekować swoim wewnętrznym dzieckiem.

Czarno na Czarnym: Czy dotykanie takich kwestii sprawiło Ci trudność? A może wręcz przeciwnie, dzięki temu, że wypływają one prosto z duszy? 

Małgorzata Beczek: Cały ten proces był wtedy dla mnie bardzo naturalny. Pisałam po prostu o tym, co czuję w danym momencie. Nie miałam planu „dzisiaj napiszę o depresji, jutro o nerwicy lękowej, a potem o przemocy szkolnej”. To wynikło spontanicznie, prosto z duszy i prosto z serca. Myślę, że dlatego właśnie ta płyta jest dobra – bo jest szczera i prawdziwa. Nie miałam żadnego kontraktu, nie zobowiązywały mnie deadliny, nie czułam też żadnej zewnętrznej presji, by wydać to w takiej, a nie innej formie. Motywacja pochodziła wyłącznie z mojej pasji do muzyki. Dopiero kiedy przeszłam przez cały ten proces, uświadomiłam sobie, że mogłabym dzięki mojej muzyce pomóc nie tylko sobie, ale także komuś innemu. Chciałabym, żeby w moich utworach każdy znalazł swoje bezpieczne miejsce.

Czarno na Czarnym: Do kogo kierujesz swoje piosenki?

Małgorzata Beczek: Przede wszystkim do siebie. Moje teksty są bardzo osobiste, jednak zdaję sobie sprawę z tego, że gdyby nie ludzie, których spotykam na swojej drodze, nie byłoby emocji, o których śpiewam. Chciałabym, żeby w mojej muzyce odnaleźli się wszyscy ci, którzy potrzebują w życiu pewnego oparcia. Rzeczywistość pandemiczna jest bardzo trudna dla wielu z nas, dlatego też uważam, że powinniśmy głośno mówić o zdrowiu psychicznym, szczególnie w obecnych czasach. Chciałabym także, żeby moja muzyka miała otwarte drzwi dla każdego. Czy chcemy głośno śpiewać, czy chcemy tańczyć bez opamiętania, czy chcemy płakać w objęciach pluszowego misia – każdy, absolutnie każdy może w mojej muzyce odnaleźć coś dla siebie. I tego się trzymajmy.

Czarno na Czarnym: Twoja twórczość jest stylową mieszanką popu, melodyjnej alternatywy, synthwave'owych brzmień i rockowych wokali. A jakiej muzyki słuchasz w domowym zaciszu? Których muzyków cenisz najbardziej?

Małgorzata Beczek: Moimi wokalnymi i muzycznymi inspiracjami są między innymi Hayley Williams z Paramore, Ariana Grande, Beyoncé, Alicia Keys, Demi Lovato, uwielbiam także Pentatonix, Debbie Harry z Blondie, Gwen Stefani, Avril Lavigne, Billie Eilish, Pink i wielu, wielu innych. Jeśli chodzi o polską muzykę: Hey i Kasia Nosowska, O.N.A. i Agnieszka Chylińska, BAJM i Beata Kozidrak, lubię Dawida Podsiadłę, Darię Zawiałow, Smolika, Mery Spolsky, Zalewskiego, Domowe Melodie, lubię też wielu raperów, Margaret wydała ostatnio świetną płytę! Kiedyś też słuchałam sporo Comy, Farben Lehre, happysadu i wielu innych zespołów. Na nich się wychowałam, jednak im starsza się staję, tym częściej otwieram się na inne muzyczne gatunki. Uwielbiam mroczną elektronikę, lubię eksperymentować z synth-wavem, electro-popem, minimalem, metalem, poezją, nową falą, cold-wavem i całą masą cudownych artystów z lat 70. i 80. Moje muzyczne ścieżki są bardzo zróżnicowane, jednak przede wszystkim w muzyce szukam „tego czegoś” – tej melodii, tego tekstu, tego przesłania, tych dreszczy i stanów, w które potrafi wprowadzić dany numer.

Czarno na Czarnym: Z którymś z tych wykonawców chciałabyś stworzyć duet?

Małgorzata Beczek: Ojej, absolutnie z każdym! :) Ale jeśli musiałabym dokonać wyboru, Kuba Kawalec ostatnio poszedł „na solo”, podobnie jak ja. Myślę, że ten duet mógłby być bardzo ciekawy. Oprócz tego marzy mi się współpraca na zasadzie „girl power” – Mery Spolsky, Kayah, Renata Przemyk, Maryla Rodowicz, Kasia Nosowska, Margaret, a może nawet Ariana Grande? Wszystko jest możliwe! :)


zajrzyj po więcej: