czwartek, 3 grudnia 2020

Lej Mi Pół z premierą singla „Świat gnije”

Właśnie dziś, tj. 4 grudnia 2020, na oficjalnym kanale zespołu Lej Mi Pół pojawił się teledysk do singla „Świat gnije”.



Na pierwszy rzut oka singiel „Świat gnije” zgrabnie wpisuje się w ramy dobrze już znanej, prześmiewczo-absurdalnej konwencji, gdzie historie powierzchowne i niezobowiązujące intelektualnie są, paradoksalnie, tymi najciekawszymi. Tekstowy bałagan, zlepek pozornie niepowiązanych ze sobą wersów sugeruje, że formacja serwuje tu utwór futurystyczny i nieprzesycony formą. Przyjrzawszy się dokładnie, dostrzegamy jednak udaną próbę zobrazowania chaosu opanowującego naszą rzeczywistość. Punkt kulminacyjny piosenki stanowi jej refren: dekadencki manifest przesycony krytyką zepsutego, pogrążonego w konfliktach, sztucznego, nieszczerego i prymitywnego świata.


Bezsilność, frustracja i samotność, naturalistycznym językiem obrazowane w refrenowym opisie domowych poczynań bohatera utworu to uczucia niewątpliwie dominujące i dotkliwieodczuwalne w czasach obecnej pandemii koronawirusa – tłumaczy Marian Bułka, wokalista i basista. – I choć ton utworu jest raczej pesymistyczny, dosadność tekstu wnosi do niego
również element komizmu. Chcielibyśmy, żeby ten singiel działał jak plaster na duszę dla tych,
którzy podzielają nasze przemyślenia. Czasem trzeba ponarzekać, żeby komuś zrobiło się lepiej. A humor czasem poprawia się, kiedy człowiek ma poczucie, że nie jest sam w swoich codziennych troskach i zmaganiach. Wszyscy jesteśmy domownikami tego zepsutego świata, który teraz wyraźniej niż kiedykolwiek gnije na naszych oczach.

Klip towarzyszący singlowi świetnie koresponduje z tekstowym miszmaszem, ponieważ składa się w dużej mierze z urywków filmów, autentycznych wywiadów, programów i relacji.


Jest to zabieg nowy, niespotykany w naszych teledyskach do tej pory – dodaje Jarosław Maślakwokalista i gitarzysta. – Chcemy przez to pokazać, że, tak jak wszyscy nasi słuchacze, my też jesteśmy częścią tego dziwnego, pełnego absurdów świata, który nie zawsze rozumiemy i z którego wartościami (lub ich brakiem) nie jest nam czasem po drodze. Mamy szczerą nadzieję, że wielu naszych słuchaczy odnajdzie tu coś dla siebie - muzycznie, tekstowo czy wizualnie.


 


Trzyosobowy skład z Bielska-Białej umiejętnie balansuje w swojej twórczości między garażowym rockiem, punkiem i rapcorem. Lej Mi Pół dostarcza rozrywki fanom już ponad dekadę. Przez ten czas grupa nagrała trzy studyjne albumy i setki razy gościła na deskach klubów i festiwali w całej Polsce. Wizytówką tego niecodziennego tria są nieugłaskane, naszpikowane absurdalnym humorem teksty oraz proste, chwytliwe melodie. Koncerty Lej Mi Pół rządzą się swoimi (spontanicznie ustanawianymi) prawami, dzięki czemu między muzykami a publicznością szybko zanika dystans, a atmosfera staje się przyjemna niczym na domówce u dobrych znajomych. 


 zajrzyj po więcej:

Lej Mi Pół na Facebooku
Lej Mi Pół na Instagramie
Lej Mi Pół na YouTube


Dildo Baggins z debiutanckim utworem „Bezglutenowy”

Twierdzi, że narodził się 4 listopada 2020, zmarł zaś 14 grudnia 2029. Między tymi dwoma skrajnymi terminami opublikował jednak swój debiutancki utwór wraz z teledyskiem. Poznajcie nowego wykonawcę, przedstawiającego się jako Dildo Baggins, i posłuchajcie jego muzycznej propozycji zatytułowanej „Bezglutenowy”. 


 


Dildo Baggins nie powstał z jakiejkolwiek wyższej potrzeby, tylko w myśl idei, że dobry pseudonim musi odnosić się zarówno do seksu, jak i bohaterów kultury masowej. Jest on artystą skończonym, który już w momencie poczęcia poznał dokładną datę swojej śmierci. Dlatego też istniała szansa, że nie będzie on tracił danego mu czasu na liczne bzdury, dostosowanie się do wszystkiego i zamartwianie się na zapas, ale będzie po prostu żył od początku do samego końca, bo tylko tyle potrafi dać sobie i innym. Dildo Baggins nie ma twarzy, dlatego też nie może jej stracić, bez względu na to, co wyśpiewa albo przemilczy w swojej twórczości. 



produkcja: Bardzo Spoko @bardzo.spoko.produkcja 

występują: Alicja MatyjaAleksandra Frydrych

reżyseria zdjęcia, montaż: Piotr Szubrycht

kierownik produkcji: Kornelia Siwik

focus puller: Łukasz Matysiak

[RECENZJA] Muzyczna układanka na płycie „LIKA”

Opublikowane 20 listopada 2020 wydawnictwo „LIKA” to debiut fonograficzny Angeliki Wdowczyk. Znajdziemy tu zestaw dziesięciu przykładów muzycznego zróżnicowania. Łączy je wyrazisty wspólny mianownik: radość płynąca ze zgłębiania ich tajemnic. Zapraszam do lektury!



Na pierwszy ogień idzie „Toga”, pełniąca rolę jednego z singli promujących krążek. Rockowe, wręcz drapieżne brzmienie rozbudza wyobraźnię słuchacza i składa obietnicę dalszych wyjątkowych doznań.

Za pośrednictwem „Nie pytaj” przechodzimy na drugą stronę pomostu emocjonalnego, gdyż mamy tutaj do czynienia z poruszającą balladą. Zmiana tempa i nastroju przynosi zamierzony efekt: wzmaga ciekawość i potęguje przyjemność zagłębiania się w następnych utworach.

Numer trzy to „Szare miraże”, czyli cover evergreenu wykonywanego w oryginale przez Maanam. Warto podkreślić, iż interpretacja zaprezentowana przez LIKĘ jest równie oryginalna... i po prostu bardzo dobra! Co ciekawe, w obu przypadkach „Szare miraże” umieszczono na debiutanckich albumach. Czy dla LIKI wybór takiego repertuaru będzie w podobnym stopniu sukcesogenny? Żywię nadzieję, że tak! Dodajmy, iż od momentu ukazania się pierwowzoru minęło czterdzieści lat, jednak w najmniejszym stopniu nie traci on na świeżości, o czym świadczy wersja LIKI, zrobiona z klasą i indywidualnym stylem.

Czas błyskawicznie rozpocząć odsłuch piosenki skomponowanej przez Marka Kościkiewicza. Uwaga! Grozi zagnieżdżeniem się w głowie i nuceniem przez kilka najbliższych godzin! „Błysk” jawi się niczym rollercoaster, rozpędzający się coraz bardziej aż do kolejnej pozycji, określonej mianem „Niedosytu”. Ów tytuł doskonale oddaje uczucie, jakie potowarzyszy nam, gdy ucichnie ostatni na płycie dźwięk. Po zapoznaniu się bowiem ze wszystkimi dziesięcioma propozycjami chciałoby się usłyszeć ich znacznie, znacznie więcej. Lecz zanim nastanie ta chwila, czeka nas jeszcze kilkadziesiąt minut wypełnionych audialnymi wrażeniami. Począwszy od wspomnianego „Niedosytu”, łagodnego i kojącego. 

„Śniłam” stanowi antidotum na sny zapominane natychmiast po przebudzeniu. Piosenka ta w najlepszym możliwym sensie zapada w pamięć i pozostaje tam na długo. Cechę tę zawdzięcza niezwykłej chwytliwości i takiemuż rytmowi.

Z kolei „Złoto”, jak przystało na ten szlachetny kruszec, należy zakwalifikować jako bezcenny element tej muzycznej układanki. Nie bez powodu zasila grono singli!

Szukając natomiast intrygująco kontrastowych zestawień, sięgnąć trzeba po „Czas na życie”. Ze swoimi spokojnymi zwrotkami i mocnymi refrenami zdecydowanie plasuje się w czołówce omawianych tu nagrań.

„Trzeba uważać” serwuje odbiorcy energetyczny dźwięk gitar, aczkolwiek niestroniący swoiście od przemykającej się ukradkiem nuty nostalgii. To nieomylny znak, że zbliżamy się do końca tej niezwykłej przygody...

Zamykające stawkę „Lekko tak” okazuje się zaś słownym przeciwieństwem stanu związanego z rozstaniem z LIKĄ. Wcale nie jest tak lekko pożegnać się z tą wyjątkową artystką o wielowymiarowym wokalu. Istnieje na szczęście skuteczne rozwiązanie problemu: wystarczy wcisnąć przycisk play... i zacząć od początku! Do czego, oczywiście zachęcam.

„LIKA” to album, który przypadnie do gustu nie tylko zwolennikom konkretnego gatunku. Eklektyzm czyni go uniwersalnym i gotowym do podbicia serc wielu, naprawdę wielu serc miłośników wartościowej muzyki.


zajrzyj po więcej: