wtorek, 31 sierpnia 2021

[RECENZJA] Remigiusz Mróz i „Wybaczam Ci”

Zapraszam do zapoznania się z recenzją powieści Remigiusza Mroza, „Wybaczam Ci”.



Dopadła mnie pomimo usilnych prób walki z nią. Senność. Jest trzecia w nocy albo nad ranem, w zależności od punktu widzenia. Godzina nic. Zajmuję najmniej centralny zakątek Dworca Centralnego i zastanawiam się, co powinnam zrobić, by, czekając na pociąg mający zawieźć mnie do domu, nie oddać się bezwiednie w objęcia Morfeusza. Kiedy kolejna dawka kofeiny nie zdaje egzaminu, stawiam na drugie wyjście, w dodatku dosłowne, czyli na spacer wokół skąpanego w świetle księżyca Pałacu. Widok zachwycający, a rozwiązanie niezłe, aczkolwiek panujący na zewnątrz chłód czyni je nieco krótkotrwałym. Wracam do środka. Naraz ciąg skojarzeń wędruje swobodnie od ucieczki przed niemalże mrozem do najnowszej książki Remigiusza Mroza„Wybaczam Ci”, spoczywającej w towarzyszącym mi w podróży plecaku. Dlaczego wpadłam na to dopiero teraz? Rzecz jasna nie każda lektura jawi się jako odpowiedni w takiej sytuacji kompan. Wystarczy zbyt jednostajny ton, żeby zdania jęły dwoić się w oczach, a równocześnie wymagały parokrotnego zapoznawania się z nimi. Zaraz przekonam się, jak będzie w owym przypadku.

Bohaterkę „Wybaczam Ci” poznajemy w momencie, gdy wiedzie szczęśliwe, usystematyzowane życie u boku ukochanego mężczyzny ocierającego się o ideał partnera. Szybko jednak staje się oczywiste, iż oto właśnie stoi na krawędzi tego idyllicznego spokoju i tylko krok dzieli ją od zupełnie innej rzeczywistości. Uchylam okładkę niczym drzwi do kolejnego świata i bawię się myślą, czy historia Iny Kobryn okaże także moją historią. Pochylam się nad pierwszą stroną i już za chwilę jestem na stronie trzydziestej. Znikają otaczający mnie tkwiący w poczekalni ludzie, cichnie intensywny mimo późnej lub wczesnej pory gwar, przygasa zbyt ostre światło. Zatapiam się w literach, zdaniach, akapitach, dając się ponieść narastającemu napięciu, rozpędzającej się akcji, językowi lekkiemu, ale niebanalnemu. Prawie zapominam, iż stanowię część pasażerskiej społeczności, a nie tej barwnej opowieści. Nagle z głośników dobiega brzękliwy głos zapowiadający wjeżdżający na peron pociąg. Patrzę na zegarek, gdyż nie potrafię uwierzyć, że muszę opuścić zajmowane przez parę ostatnich godzin miejsce i wyruszyć w dalszą drogę. Jakim cudem ten czas minął tak bezboleśnie? Pakuję swoje rzeczy, lecz książka pozostaje w moich ramionach, przyciśnięta do zapiętego szczelnie płaszcza. Jeszcze przekraczając próg wagonu numer siedem, rozpaczliwie dążę do końca rozdziału. Opuszczam stolicę z mocnym postanowieniem polecania tego tytułu nawet tym czytelnikom, którzy w swej czytelniczej karierze nie obcowali dotychczas z Remigiuszem Mrozem. A może szczególnie im? Jeśli zaś choćby jeden z nich odmówi, z pewnością trudno mi będzie odpowiedzieć: „Wybaczam Ci”.

zajrzyj po więcej:



Deresolution z premierą singla promującego debiutancki album formacji. Posłuchaj utworu „The Final Solution”

Zespół Deresolution zaprezentował właśnie drugi już singiel promujący debiutancką płytę grupy, „March of a Thousand Marionettes”. Tym razem światło dzienne ujrzał utwór „The Final Solution” wraz z teledyskiem.



Premierę krążka zaplanowano na 1 października 2021. Będzie to album koncepcyjny koncentrujący się na temacie apartheidu i podziałów społecznych, a jego fabułę osadzono w niedalekiej przyszłości.



zajrzyj po więcej:



wtorek, 24 sierpnia 2021

[RECENZJA] „Beata. Gorąca krew”. Jezioro czytelniczego szczęścia dla fanów zespołu Bajm

Zapraszam do zapoznania się z recenzją autobiografii Beaty Kozidrak, Beata. Gorąca krew”. Przygotowany przeze mnie tekst może wydać się Wam dość osobliwy, lecz jego specyfikę rozszyfrują z pewnością wszyscy fani twórczości tej wokalistki :).



Nadchodzi wieczór, czas na lekturę, która potowarzyszy przez kilka kolejnych godzin. Wszelkie nieprzeczytane jeszcze książki wyglądają równie zachęcająco, lecz zwycięzca może być jeden. Okej, nic nie wiem na ten temat, zatem siedzę i myślę. Kiedy jednak uświadamiam sobie, że przede mną stoi szklanka wody, na białym stole zalegają nietknięte mandarynki i pomarańcze, obok plamy na ścianie tańczą żywe cienie, a w dodatku zbliża się noc po ciężkim dniu, wybór staje się prosty. Natchnienie spada na mnie niczym płomień nieba i sięgam po autobiografię Beaty KozidrakBeata. Gorąca krew. Za moment okaże się, co dla swoich czytelników przygotowała autorka, ale jednego jestem pewna już teraz: to nie będzie krótka historia.

Myśli i słowa zebrano tu w nietypowy sposób. Za niezwykle ciekawy zabieg zastosowany podczas konstruowania książki uznać bowiem należy klamrę łączącą, na wzór mostu sumień, część retrospekcyjną z wątkiem dotyczącym teraźniejszości. Można powiedzieć, iż ta sama chwila została przedstawiona z dwóch różnych perspektyw.

Beata. Gorąca krew prowadzi nas dzień za dniem przez życie blondynki przekraczającej złotą bramę i przenoszącą słuchaczy tam, gdzie raj. Znajdziemy tu jednak coś więcej niż biografię: pozbawione kłamstw sekrety, jawiące się niczym dziesięć przykazań traktujących o tym, że plotka bywa jak hiena, że miłość nie zawsze jest łatwa, a życie nie zawsze jest magią. Mimo to autorka daje jednocześnie do zrozumienia, iż choćbyśmy czuli się jak dziecko we mgle, biegnące po kruchym lodzie i modlące się o złoty deszcz, warto zostać na swojej planecie i dbać o własne „ja”, gdyż w końcu nastanie wiosna w Paryżu, wróci tamten maj i lato jak ze snu. Beata. Gorąca krew” to wielka inwazja ognia i lodu, diamentu i soli, siły i lęku, oraz tego, co piękne i podłe. Opowieść o skrajnościach doświadczanych przez artystkę, matkę, żonę, kobietę. Opowieść o tym, co dzieje się, gdy nastanie wieczna zima, a w dłoni tkwią wyłącznie kolce róż.

Nie ulega wątpliwości, że omawiany tytuł stanowi pozycję obowiązkową w kolekcji wszystkich fanów, których miłość do Beaty Kozidrak i grupy Bajm nigdy nie umiera, a wręcz wybucha niczym Etna. Ponieważ trwają przy idolce na dobre i złe, pozycja ta stanie się dla nich prawdziwym przyjacielem, skarbnicą wiedzy wartą zabrania za siedem gór, siedem rzek, a nawet na bezludną wyspę, gdzie rozpoczynaliby z nią każdy nowy dzień. Bez względu na to, czy pochodzą z męskiego świata czy czują jak kobieta, książka ta zabierze ich nad jezioro czytelniczego szczęścia. 

zajrzyj po więcej:



poniedziałek, 23 sierpnia 2021

Nowa odsłona hitu 2 Unlimited! HuBee z coverem utworu „No Limit”

HuBee nie zwalnia tempa, a jego kreatywność nie zna limitu. Dosłownie! Tym razem zaprezentował bowiem własną wersję hitu „No Limit” grupy 2 Unlimited. Numer został nagrany na nowo w Wielkiej Brytanii, a ostatecznych szlifów dokonano w Berlinie.



HuBee to nowa twarz w świecie muzyki elektronicznej. Po debiutanckim utworze wydanym przez niemiecką wytwórnię DustyVibez przyszedł czas na propozycję muzyczną, za którą odpowiada producent obecny ze swoimi singlami nie tylko w Europie, ale też poza jej granicami. Legendarne, powstałe w latach 90. „Fading like a flower" w wykonaniu młodego wokalisty stanowi swoisty, pełny energii i świeżości hołd w nowoczesnej odsłonie z pogranicza deep house i slap house.



zajrzyj po więcej:



Miły JA i Marta Bronowska z premierą utworu „Zgniłe szczęście”

 

„Zgniłe szczęście” stanowi efekt współpracy rapera tworzącego pod pseudonimem Miły JA z niezwykle utalentowaną, znaną z wielu projektów muzycznych wokalistką Martą Bronowską. Koniecznie przekonajcie się, jak brzmi owoc tej wyjątkowej kolaboracji!



Utwór ten to drugi już singiel pochodzący z płyty EP zatytułowanej „Nic śmiesznego”. Za tekst odpowiada tu Miły JA, za bit zaś Da Vosk DoctaRealizacją zajął się Filip Różański z Wieża Studio, autorem zdjęć jest natomiast Radosław Wiankowski.



zajrzyj po więcej:



Arshenic z premierą teledysku do singla „Extraterrestrial”

Tego lata światło dzienne ujrzą aż cztery utwory formacji Arshenic. Jeden z nich, wydany w czerwcu „Bloodsucker”, znalazł się na pierwszym miejscu listy Turbo Top w rozgłośni Antyradio. W minioną niedzielę, tj. 22 sierpnia 2021, zespół opublikował klip do kolejnego singla, „Extraterrestrial”. Muzycy postawili tu na wysoką jakość, ciekawy scenariusz, filmową charakteryzację i... UFO. Czy te elementy okażą się gwarancją sukcesu?



Pochodzący z Trójmiasta Arshenic rozpoczął działalność w 2009 roku. Trzy lata później dał się poznać szerszej publiczności, występując w programie Must Be the Music. Tylko muzyka. W roku 2019 pod szyldem włoskiej wytwórni ukazała się płyta „Final collision”. Dzięki temu albumowi zagraniczne portale muzyczne zaczęły zaliczać formację do grona „królowych metalu”. Rok temu Arshenic ugruntował swoją pozycję, zdobywając nagrodę Best Clean Vocal 2020 FEM  Goddesses of Metal za najlepszy czysty wokal. Następne nagranie, czyli „Lucid” z gościnnym udziałem Michała Jelonka znanego między innymi z grup Jelonek i Hunter, pojawi się w pierwszy piątek września.




wtorek, 17 sierpnia 2021

Foreign Air na jedynym w Warszawie koncercie

Oto świetna informacja dla wszystkich polskich fanów Foreign Air: 1 maja 2022 duet wystąpi w warszawskim klubie Hydrozagadka! Zaznaczcie tę datę w swoich kalendarzach i przygotujcie się na wyjątkowe muzyczne doznania.



fot. Ashley Osborn


W październiku 2020 Jesse Clasen i Jacob Michael, czyli współtwórca i koproducent, wydali swój debiutancki album, „Good morning stranger”. Zanim to nastąpiło, artyści zaprezentowali dziesięć singli, a także płytę EP, „For the light”, otwieraną przez szorstki i demoniczny utwór „Free animal”, który natychmiast stał się hitem. Firma Nike wykorzystała piosenkę w spocie reklamowym, a w jej ślady poszli niemal wszyscy: od SamsungaVodafone i Microsoftu po ShowtimeABC i Vice.


Muzykę Foreign Air odtworzono w serwisach Spotify i Apple ponad sto milionów razy, a zespół koncertował między innymi z MisterviwesBishop Briggs i BleachersNajnowszy singiel, „Your touch”, ujrzał światło dzienne 6 sierpnia 2021, a napisany i nagrany został na początku kwarantanny. Piosenka traktuje o pogodzeniu się z końcem związku, o opuszczeniu Los Angeles i oswajaniu się ze stanem, kiedy czujesz, jakbyś stracił grunt pod nogami. W napisaniu utworu pomógł Chris Chu The Morning Benders i Pop Etc. Następnie muzycy zaprosili do współpracy swojego przyjaciela Tony’ego Hoffera, kojarzonego PhoenixAir i Beck, aby nadał szlif ostatecznemu brzmieniu.



Organizatorem wydarzenia jest FKP Scorpio Poland Sp. z o.o. Bilety będzie można nabyć na stronie Eventim.pl od 20 sierpnia 2021, sprzedaż rozpocznie się o godzinie 10. Otwarcie bram nastąpi o godzinie 19, początek koncertu zaplanowano zaś na godzinę 20.


zajrzyj po więcej:



poniedziałek, 16 sierpnia 2021

[WYWIAD] Dominika Komiago: „Dla mnie każdy nowy utwór jest debiutem”

Zapraszam do lektury wywiadu z Dominiką Komiago, poświęconego najnowszemu singlowi wokalistki, zatytułowanemu „Chwile”.



Czarno na Czarnym: Właśnie zakończyła się krótka przerwa w Twojej artystycznej działalności. Miło znów Cię słyszeć! Co wydarzyło się u Ciebie przez ten czas?

Dominika Komiago: Dziękuję :). Jakbym powiedziała, że dużo się działo, to skłamałabym. Pandemia niestety wszystkich nas zamknęła przymusowo w domu. Co do przerwy, to zrobiłam ją sobie sama trochę rozczarowana rynkiem muzycznym, układami, dziwnymi koneksjami. Miałam tego dość, dołowało mnie, że w Polsce jest tylu zdolnych ludzi, nie mówiąc nawet o sobie, i nie mają szansy na rozwój przez to, że wszędzie pojawiają się tylko ci sami artyści i bardzo rzadko ktoś wchodzi do tej małej enklawy. Dałam sobie czas na przemyślenia oraz na rozwój osobisto-biznesowy. Będę śpiewać, ale nie pomimo wszystko. Chcę dalej realizować swoją pasję, ale robię to tylko i wyłącznie, kiedy mam na to ochotę. Przestałam żyć w presji. 
Uwierz mi, tak żyje się lepiej ;).

Czarno na Czarnym: Pojawiłaś się ponownie na rynku muzycznym, prezentując singiel „Chwile”. Czy jest on dla Ciebie takim małym debiutem czy też powrotem w doskonale znane Tobie miejsce?

Dominika Komiago: Dla mnie każdy nowy utwór jest debiutem, czuję się, jakbym wprowadzała słuchaczy w nową wersję siebie. Każda piosenka jest inna i staram się, aby jej przekaz był za każdym razem wyjątkowy. Co do dobrze znanego miejsca, to mogę powiedzieć szczerze, że trochę w tej branży przeszłam, przeczołgała mnie nieźle, ale nie mam do nikogo pretensji, przecież sama chciałam od najmłodszych lat uparcie w to brnąć, byłam wtedy naiwna i myślałam, że to wszystko jest takie łatwe. Niestety nie jest. Czuję się trochę, jakbym pracowała już sześćdziesiąt lat w tej branży, bo bagaż doświadczeń mam bardzo bogaty. Podczas nagrywania piosenek bądź teledysków nie czuję już takiej ekscytacji jak wcześniej, podchodzę do tego bardziej na chłodno, mam dużo dystansu. Choć nadal to kocham.

Czarno na Czarnym: W jaki sposób odbierasz tytułowe „Chwile”?

Dominika Komiago: Bardzo chciałam, by utwór „Chwile” nie był takim bardzo pozytywnym tekstem, żeby opisywał moje szczere odczucia, jakie przeżywałam w tamtym czasie, od smutku po szczęście. Nie próbuję kreować się już na osobę, której nie dopadają gorsze momenty. Myślę, że teraz jestem bardziej sobą niż wtedy, kiedy debiutowałam z singlem „To właśnie ja”. Oczywiście singiel był zgodny ze mną, ale bardziej chodzi mi o moją osobowość. Może to dojrzałość i wiek robią swoje? :)

Czarno na Czarnym: Produkcją wspomnianego utworu zajął się Mike Johnson, odpowiedzialny za takie hity, jak „Eluwina” Kacpra Błońskiego czy „Uległa” Lil Masti. Jak doszło do Waszej kolaboracji?

Dominika Komiago: Skontaktowała nas ze sobą Beata Ejzenhart, która od dawna pisze mi teksty do prawie wszystkich moich piosenek. Mike to superproducent, sprawnie się z nim pracuje, jest bardzo zdolny i kreatywny. Myślę, że jeszcze niedługo coś razem zrobimy ;).

Czarno na Czarnym: Słowa natomiast stworzyła Beata Ejzenhart. Za co najbardziej cenisz teksty tej autorki?

Dominika Komiago: Beatę cenią za to, jakim jest człowiekiem. Ma dobre serce, jest bardzo wrażliwa oraz idealnie wczuwa się w myśli artysty i przelewa je na teksty piosenek. Jest trochę takim jasnowidzem, jeśli oczywiście można to tak nazwać ;). Teksty Beaty Ejzenhart są zawsze wiarygodne, mądre i pisane z serca. To najważniejsze.

Czarno na Czarnym: „Chwile” to iście wakacyjny przebój. A czy istnieje gatunek, z którym do tej pory nie eksperymentowałaś, a chciałabyś spróbować w nim swoich sił?

Dominika Komiago: Ciągle gdzieś w głębi serca marzę o nagraniu piosenki rockowej, nawet dla siebie, i myślę, że w tym roku muszę już to zrealizować. Tak w sercu kocham ostrzejszą muzykę, choć pop też w mojej duszy gra. Planuję również spróbować nagrać coś bardziej alternatywnego, ale nie będę nic mówić. Co ma być, to będzie, los sam za mnie zdecyduje, jak ma być, bo nadal szukam swojej muzycznej drogi. Czuję, że jestem już blisko ;).

Czarno na Czarnym: Dziękuję za rozmowę! :)

Polska Kim Kardashian z premierą nowego singla. Posłuchaj utworu „Chwile” Dominiki Komiago

Dwudziestosześcioletnia wokalistka i eksjurorka programu „Śpiewajmy razem All together now” Dominika Komiago po krótkiej przerwie w muzycznej działalności wraca z nowym singlem. Czy „Chwile” staną się wakacyjnym przebojem?



„Chwile” ujrzały światło dzienne w miniony czwartek, tj. 12 sierpnia 2021. Nowoczesne, elektroniczne brzmienie to dzieło producenta Mike’a Johnsona, odpowiedzialnego za hity „Eluwina” Kacpra Błońskiego i „Uległa” Lil Masti. Utwór ten stanowi połączenie dynamicznego bitu z pozytywnym przesłaniem.


Ta piosenka jest mi bardzo bliska, bo odkrywam w niej prawdę o sobie, przyznając się do słabości i niepowodzeń, z którymi musiałam się zmierzyć w ostatnich latach – mówi Dominika Komiago Dzisiaj wiem już, że trudne sytuacje są lekcją, z której mogę czerpać siłę, by móc w pełni cieszyć się tym, co jest tu i teraz, a moim codziennym hasłem jest carpe diem!


Dominika Komiago ma na swoim koncie kilka singli oraz liczne występy. Na muzyczną drogę wkroczyła w wieku siedmiu lat i podąża nią do dziś. Współpracuje z producentami sceny nie tylko polskiej, ale i międzynarodowej, jak na przykład Marcus BackmanBoya Chile czy ArcoX. W twórczości artystki słychać przede wszystkim wpływy światowych gwiazd muzyki pop, Dua Lipy czy Rity Ory, ale kryje się tu także i rockowy pazur, drzemiący w charakterystycznym głosie. 


Lubię wszystkie moje piosenki i traktuję je jako wspomnienia, podsumowanie pewnego etapu w życiu. Jestem kompletnie inną osobą niż ta, która parę lat temu startowała ze swoim debiutanckim singlem, „To właśnie ja”. Czuję się dojrzalsza i bardziej zdystansowana do świata i bardzo lubię tę nową wersję siebie!  dodaje wokalistka.


W proces powstawania piosenki oprócz Mike'a Johnsona zaangażowała się również autorka tekstów Beata Ejzenhart. Kolaboracja okazała się tak owocna, iż trio planuje jej kontynuację.


Podczas nagrywania utworu towarzyszyły mi pozytywne emocje – okazało się, że jeśli trafisz na odpowiednich ludzi, to da się efektywnie współpracować zdalnie. Mike to super człowiek  mega uzdolniony i  pełen energii, podobnie jak Beata. Na pewno będziemy dalej wspólnie działać – podsumowuje artystka.



zajrzyj po więcej:



Karolina Lizer z kolejną zapowiedzią albumu. Posłuchaj singla „Coraz cięższy głaz”

W minioną środę, tj. 11 sierpnia 2021, ukazał się nowy singiel Karoliny Lizer, zatytułowany „Coraz cięższy głaz”. Ten klimatyczny, folkowy w brzmieniu utwór to trzeci już singiel zapowiadający album „Lśniąca. Łąkowe historie...”, który ukaże się we wrześniu tego roku. 



Tekst autorstwa Arkadiusza Frani niesie przestrogę przed niewłaściwymi, raniącymi otoczenie wyborami życiowymi. Znajdziemy tu sugestię, że warto wybierać ścieżki prowadzące ku dobru, chociaż często są one bardzo trudne. 


„Coraz cięższy głaz” to tak naprawdę piosenka, od której wszystko się zaczęło w moim „łąkowym” projekcie – mówi Karolina Lizer. – W 2018 roku w sierpniu pierwszy raz spotkałam się z Maćkiem Czemplikiem i nagraliśmy naszą pierwszą autorską piosenkę. Nagrania dokonaliśmy nad Odrą, na trawie przy samej rzece. Muzykę napisał Maciek, a tekst Arkadiusz Frania. Już wtedy miałam nadzieję, że to nie ostatnie nasze spotkanie z Maćkiem. Jest to bardzo zdolny muzyk, aranżer i kompozytor. Myślę, że mam niebywałe szczęście do ludzi, których spotykam na swojej drodze i którzy zostają w moim muzycznym życiu na dłużej. Później okazało się, że wśród moich znajomych piosenka „Coraz cięższy głaz” stała się jednym z
najbardziej ulubionych moich wykonań. Piosenka bardzo dobrze się przyjęła. Gdy postanowiłam nagrać łąkową płytę z  kompozycjami Maćka, to nie mogło się obyć bez tej piosenki. Nagraliśmy ją w nowej rozbudowanej wersji. Podczas nagrań spontanicznie Jakub Krukowski zagrał z nami na fortepianie. Była to świetna propozycja i tak zostało na wersji płytowej.



Karolina Lizer to wokalistka, klawesynistka i pianistka, wieloletnia uczennica Szkoły Piosenki Elżbiety Zapendowskiej i Andrzeja Głowackiego oraz Autorskiej Szkoły Musicalowej przy Teatrze Roma. Swe umiejętności doskonaliła, współpracując między innymi z grupą teatralną „Meandry”. Zajmuje się ponadto tłumaczeniem tekstów standardów jazzowych, które sama wykonuje. Pisze i komponuje własne piosenki. Zaśpiewawszy „Kiedy znów zakwitną białe bzy", zdobyła pierwsze wyróżnienie w siódmym odcinku programu „Szansa na sukces. Opole 2020 ".  Na swoim koncie ma liczne nagrody i wyróżnienia, takie jak: Grand Prix na Festiwalu P. Skrzyneckiego, pierwsze miejsce na Ogólnopolskim Konkursie Piosenki Żydowskiej i Piosenki Polaków Żydowskiego pochodzenia, drugie miejsce (dwukrotnie) i nagroda za najlepszą interpretację piosenki Łucji Prus na festiwalu „W żółtych płomieniach liści”, trzecie miejsce na Konkursie Piosenki Kabaretowej im. Jeremiego Przybory, nagroda ZASP za najlepszą interpretację Piosenki Jonasza Kofty na Ogólnopolskim Festiwalu im. Jonasza Kofty „Moja Wolności”, wyróżnienie na Ogólnopolskich Spotkaniach Zamkowych „Śpiewajmy Poezję”, wyróżnienie na Festiwalu Ogólnopolskim Piosenki Artystycznej w Ślesinie, wyróżnienia na Biłgorajskich Spotkaniach z Poezją Śpiewaną i Piosenką Autorską, nagroda na Festiwalu Piosenki Studenckiej w Krakowie w 2020Koncertuje jako solistka w programie „Muzyka zespołu ABBA orkiestrowo” oraz członek zespołuZieliński Projekt w ramach koncertów „Doda z Orkiestrą Zieliński Projekt”. Należy do Ludowego Zespołu Artystycznego „PROMNI” przySGGW w WarszawiePrezentuje koncerty klawesynowe dla Towarzystwa StanisławowskiegoGościnnie występuje w „Piwnicy pod Baranami”. Jest wokalistką i aktorką w kabarecie „Mucha nie siada”, a obecnie nagrywa płytę z utworami pochodzącymi z tego projektu.

czwartek, 12 sierpnia 2021

[WYWIAD] The Dames: „Kobiety (nie tylko bursztynowe) nie lubią konkurencji”

Zapraszam do lektury wywiadu z zespołem The Dames, czyli twórcami między innymi świetnie przyjętego singla „Amber Lady”. 



Czarno na Czarnym: Wasz utwór „Amber Lady” cieszy się ogromną sympatią ze strony słuchaczy. Jakie czynniki, według Was, przyczyniły się do osiągnięcia takiego sukcesu?

The Dames: Myślę, że to po prostu dobrze „skrojona” piosenka. Na pewno teledysk bardzo pomógł. Wiadomo, że zawsze ma się nadzieję, że coś większego wyszło z tego, co zrobiłeś/zrobiłaś, ale to rzeczywiście przeszło nasze oczekiwania

Czarno na Czarnym: Za co najbardziej lubicie tę piosenkę?

The Dames: Za sukces, który odniosła [śmiech]. Ma coś w sobie takiego, że pomimo tego, że przecież graliśmy to tyle razy na próbach i koncertach (nie mówiąc już o procesie miksowania), po pierwszych paru taktach od razu nam się chce ją grać na nowo. Chyba w tym właśnie tkwi sedno odpowiedzi na poprzednie pytanie.

Czarno na Czarnym: Chodzą słuchy, że macie dobre wieści dla fanów spragnionych Waszych kolejnych singli. Czy moglibyście opowiedzieć o tych zamiarach wydawniczych?

The Dames: Na razie skupiamy się na „Amber Lady”. Nie chcemy jej robić konkurencji. Kobiety (nie tylko bursztynowe) przecież tego nie lubią [śmiech]. Mamy jednak parę nowych piosenek, które będziemy chcieć wypuścić jeszcze w tym roku. No i może, kto wie, płyta długogrająca w przyszłym roku?

Czarno na Czarnym: Nie ulega wątpliwości, iż trudny czas pandemii pokrzyżował mnóstwo planów, również artystycznych. A czy potraficie dostrzec tu jakieś pozytywne strony? Może przymusowe odsunięcie od muzyki sprawiło, że odkryliście swoje następne talenty?

The Dames: Czas lockdownu był naprawdę trudny, ale Ania poświęciła go na naukę trąbki, ja saksofonu. Więc nie próżnowaliśmy. Ale jeszcze bardzo daleka droga przed nami, by się z nowymi instrumentami pokazać publicznie.

Czarno na Czarnym: Jakie jest obecnie największe marzenie zespołu The Dames?

The DamesW tej szczególnej sytuacji, w jakiej się znaleźliśmy, to na pewno zdyskontowanie sukcesu „Amber Lady”Piosenka miała premierę na początku lipca, więc nie mogliśmy jej promować na przykład na festiwalach. Na szczęście wypromowała się sama.

I właśnie tego Wam życzę. Dziękuję za rozmowę!


Sopocka formacja The Dames to trzech facetów, jedna kobieta i sto procent energii. Ich nowy przebój, Amber Lady”, osiągnął w zaledwie miesiąc trzysta siedemdziesiąt tysięcy wyświetleń na YouTube. 



Dama zmienną jest, niczym twórczość The Dames. Rock, pop, punk, funk, ska... Taki pop-rockowy neoklasycyzm: pop rock czerpiący inspirację z legend, jak The Beatles czy David Bowie. Wpadające w ucho melodie, których nie można pozbyć się z głowy, harmonie wokalne, energetyczny występ i „radosna” dźwięcząca muzyka urodzona w umyśle Pierwszej Damy sopockiej sceny, charyzmatycznego Piotra Łuby.


W skład The Dames wchodzą:  Piotr Łuba (śpiew), Anna Stodulska (gitara basowa), Piotr Słodkowski (gitara) i Jacek Skrzydlak (perkusja).