poniedziałek, 29 kwietnia 2019

[WYWIAD] Andrzej „E-moll” Kowalczyk: „Nie nadaję się do życia bez muzyki”

Bohaterem dzisiejszego wywiadu jest Andrzej „E-moll” Kowalczyk, czyli człowiek orkiestra. Zdradził nam kilka pomysłów na swoją artystyczną przyszłość, wyjawił również, czym jest Dom Muzyki, komu pomaga i jak powstał. Zapraszamy do lektury!

Jesteś pomysłodawcą budowy tak zwanego Domu Muzyki, czyli miejsca, w którym wybitnie uzdolnione artystycznie osoby niepełnosprawne będą mogły rozwijać swój talent. Opowiedz, proszę, jak narodziła się ta idea i jak będzie wyglądać działalność owej niezwykłej placówki. 
To nie tylko moja inicjatywa. Jej pomysłodawcami byli legendarni i niestety nieżyjący już moi przyjaciele i muzycy, między innymi Jacek Skubikowski i Maciej Zembaty. Historia zaczęła się zaraz po śmierci Ryśka Riedla w 1994 roku. Doszliśmy do wniosku, że nie ma miejsca dedykowanego artystom, którzy są w ciężkim momencie swojego życia. Kiedy szwankuje ich zdrowie, przestają pracować i zarabiać. Zostają bez pieniędzy, bez wsparcia prawniczego, rehabilitacyjnego. Wymyśliliśmy Dom Muzyki, żeby takie miejsce stworzyć. Jednocześnie kierować zadania Domu Muzyki w stronę integracji środowisk osób twórczych pełnosprawnych i niepełnosprawnych.
W jaki sposób będą wybierani podopieczni Domu Muzyki? Czy trzeba spełniać określone wymogi, oprócz, oczywiście, wykazywania wyjątkowych zdolności? 
Dom Muzyki ruszy z końcem tego roku. Mam taką nadzieję, bo prace nad nim trwają z przerwami już kilkanaście lat. Miejsce jest budowane z datków społecznych i dzięki dofinansowaniu Ministerstwa Kultury. Bazą jest sztuka. Jeśli ktoś trafi do Domu Muzyki, wtedy zespół zarządzający stwierdza, jakie wsparcie może otrzymać dany artysta. Jaką rehabilitację trzeba mu zapewnić. Jak prawnie można wesprzeć daną osobę. Ważnym punktem będzie tworzenie warsztatów na rzecz wybitnie uzdolnionych osób niepełnosprawnych w różnych dziedzinach sztuki. W Domu Muzyki będą pracownie muzyczne, plastyczne i fotograficzne. Tam nie będzie można mieszkać na stałe. Stworzymy rozwiązanie systemowe, które będą służyć wszystkim potrzebującym. Będziemy rehabilitować danego artystę, przywracać go do żywych. Światowa Organizacja Zdrowia mówi, że za dwadzieścia pięć lat depresja będzie pierwszą przyczyną śmierci po chorobach krążenia. W tej chwili jest na trzecim. Dlatego nie będziemy bagatelizować chorób duszy. W ramach swojej terapii artysta pomaga utalentowanym osobom niepełnosprawnym. Załóżmy: mamy dwóch gitarzystów. Jeden jest bardzo popularny. Drugi jest chłopakiem na wózku inwalidzkim, który już świetnie gra, jednak nie stać go na to, żeby nagrać płytę. Będą razem współpracować i to będzie elementem terapii.
Pełnisz różnorodne role artystyczne. Multiinstrumentalista, kompozytor, autor i producent muzyczny, scenarzysta, reżyser, dziennikarz, aktor... Która z nich daje najwięcej satysfakcji, a która wydaje się najbardziej wymagająca? 
Nie lubię stagnacji, lubię ciągłe zmiany, dlatego próbuję i próbowałem w swoim życiu różnych ról. Aktorstwo to były przyjemne epizody. Ostatnio skupiam się na komponowaniu i produkowaniu muzyki. Dla siebie i dla innych. Każda z moich działalności jest i wymagająca, i satysfakcjonująca jednocześnie. Inaczej nie byłoby sensu tego robić. Mam to szczęście, że żyję z takiej pracy, jaką sobie wymarzyłem.
W maju ukaże się moja winylowa płyta „Zanim”. I tak sobie wymyśliłem, iż kolejne moje płyty będę wydawał wyłącznie na winylu. Z szacunku do muzyki i jej brzmienia.
Ryszard Riedel, John Porter, Krzysztof Jaryczewski, Piotr Baron, Krystyna Prońko, Marek Piekarczyk, Paweł Kukiz, Wanda Kwietniewska, Artur Gadowski, wspomniany Maciej Zembaty - to tylko kilka spośród osobowości, z jakimi dane było Ci współpracować. Czy któraś z tych kolaboracji ma dla Ciebie szczególne znaczenie? Jakie nazwiska chciałbyś dopisać do tej listy? 
Wszystkie były i są ważne. Bardzo brakuje mi osób, które już odeszły… ale mam to szczęście, że pracuję cały czas z wybitnymi osobowościami, pozostając nieco w ich cieniu. Obecnie koncertuję z Ewą Błaszczyk i ze swoim projektem ZEMOLLEM. A z kim chciałbym coś zrobić?  Ja nie skupiam się na pojedynczych utworach… Myślę szeroko. Mam w głowie pomysły na duże, tematyczne koncerty, na całe koncept albumy, do których zaproszę być może kogoś z młodego pokolenia twórców. Podziwiam między innymi Annę Józefinę Lubieniecką z Lari Lu, z którą już miałem okazję występować, ale mam jeszcze pewien pomysł na naszą artystyczną współpracę. 
Wyobrażasz sobie życie bez ogólnie pojętej sztuki? 
Nie nadaję się do życia bez muzyki… W zasadzie poza muzyką i moim domem w lesie, psem Szczęściarzem, kotami i sprawdzonymi przyjaciółmi mnie do szczęścia niewiele potrzeba. Niech tylko zdrowie mnie nie opuszcza. Z resztą poradzę sobie na pewno. 
Serdecznie dziękuję za rozmowę!

zajrzyj po więcej:

Nenne z zapowiedzią płyty „Underwater Disco”

Swoją twórczość określają mianem „fairy-tale pop” i „underwater disco”. Pod tymi tajemniczo brzmiącymi hasłami kryją się utwory nawiązujące do ambientu i jpopu, z oryginalnymi, baśniowymi narracjami. Poznajcie Nenne, czyli polsko-szwedzki duet posługujący się nazwą pochodzącą od japońskiego zwrotu używanego wtedy, gdy usypia się dzieci, jednak zbliżająca się wielkimi krokami płyta „Underwater Disco” z pewnością nie pozwoli Wam zasnąć. 

Grupa Nenne stanowi połączenie sił grającego na perkusji i fortepianie, a także produkującego muzykę Alberta Karcha oraz Szwedki Lo Ersare. Wspólne zamiłowanie do anime i języka japońskiego zaowocowało powstaniem formacji istniejącej od roku i mającej na swoim koncie koncerty w Japonii, Szwecji i Danii. Obecnie muzycy koncentrują się na zakończeniu prac nad debiutanckim albumem „Underwater Disco”. Ujrzy on światło dzienne już 7 czerwca br. Razem z wydawnictwem ukaże się komiks narysowany przez rysowniczkę Annę Krztoń.

Singlami promującymi krążek są utwory „Madoromi” i „Underwater Disco”. Pierwszy z wymienionych opowiada o małej wróżce śniącej o spadających, tańczących gwiazdach, do których ostatecznie sama dołącza. „Madoromi” po japońsku oznacza bowiem stan pomiędzy snem a jawą, moment tuż przed zaśnięciem. 


Z kolei do piosenki tytułowej powstał teledysk nakręcony na VHS.


zajrzyj po więcej:


Ola Wielgomas z teledyskiem do singla „Serca przemokną”

Zaledwie kilkanaście dni temu, a dokładnie 17 kwietnia br., w Internecie ukazał się teledysk do najnowszego singla Oli Wielgomas. Tę oniryczną opowieść zatytułowano „Serca przemokną”. 

„Serca przemokną” kolejny utwór wokalistki będący efektem kolaboracji ze znanym kompozytorem Marcinem Nierubcem, który tworzył piosenki dla takich wykonawców, jak Maryla Rodowicz, Michał Bajor, Krzysztof Kiljański, Gromee czy Doda. Produkcją piosenki zajął się Darek Polubiec, zaś reżyserem klipu i autorem zdjęć jest Cai Caslavinieri, czyli twórca medialny współpracujący między innymi z Andrzejem Stasiukiem, zespołem Haydamaky i Maciejem Zieniem. Za słowa odpowiada Ola Wielgomas.

 

Ola Wielgomas jest młodą wokalistką i autorką tekstów. Zamiłowanie do muzyki i sztuki towarzyszy jej od dziecka. Przez wiele lat związana była z chórem Artos w Teatrze Wielkim oraz Ogniskiem Teatralnym u Machulskich. Śpiewała na deskach teatrów i filharmonii. W 2018 roku zaczęła współpracę z wytwórnią Kayax w projekcie My Name Is New dla młodych artystów. Wtedy też zaprezentowała singiel „Na wzgórzach niepokoju”. Ola tworzy muzykę otwierającą jej własny, alternatywny świat. I tym światem chce wywoływać w ludziach emocje, sięgać do ich wrażliwości.

zajrzyj po więcej:
 


„Piosenki z Drugiej Ręki”, czyli nowy wymiar rozrywki

Hity YouTuba, królowie Internetu i mistrzowie parodii – oto co czeka widzów w ramach wielkiej gali „Piosenki z Drugiej Ręki”. Najlepszą wizytówką produkcji są liczby, a te robią wrażenie. Profile gości programu subskrybują łącznie prawie cztery miliony osób, a ich piosenki mają ponad sto osiemdziesiąt milionów odsłon. Po raz pierwszy w historii polskiej telewizji z cyfrowego świata wyjdą wykonawcy najpopularniejszych przeróbek. Wystąpią twórcy znani z YouTuba, między innymi Letni Chamski Podryw, Na pełnej, Cyber Marian i Chwytak. W premierowych parodiach zobaczymy natomiast zespół Łobuzy oraz Sławomira.

Od kilku lat miarą wielkości hitów, tych polskich i światowych, jest nie tylko liczba wyświetleń na YouTubie, ale też zaangażowanie fanów i jakość powstających parodii. Przepis jest genialnie prosty: przerobić przebój tak, żeby brzmiał bardzo śmiesznie, nakręcić równie zabawny teledysk i umieścić w sieci. Popularność powstałych nagrań często dorównuje oryginałom, a ich autorzy stają się częścią popkultury. Rzadko jednak wychodzą ze swojego cyfrowego świata. Dzięki „Piosenkom z Drugiej Ręki” poznamy ich bliżej, a także przekonamy się, jak nowe odsłony znanych utworów wypadają w telewizyjnym studio. 

Będzie to też okazja, by wraz z publicznością bawić się przy parodiach hitów takich wykonawców, jak Sarsa, Kamil BednarekModern Talking, PSY, Kraftwerk, Ed Sheeran czy Akcent. Zabrzmi kultowa „Pomidorowa” (pięćdziesiąt trzy miliony wyświetleń) w wykonaniu Letniego Chamskiego Podrywu, „Das Maluch” (trzynaście milionów wyświetleń) w zaśpiewany przez Cyber Mariana czy „Ja jem kebaba” autorstwa Na pełnej (osiemnaście milionów wyświetleń). Nie zabraknie premier, które pokażą, jak doskonale w parodiach czują się Łobuzy czy Sławomir. Autorzy hitu „Ona czuje we mnie piniądz” zaprezentują piosenkę „Wszyscy nosacze to jedna rodzina” będącą parodią utworu Bayer Full „Wszyscy Polacy to jedna rodzina”, zaś król Rock Polo wykona przeróbkę „Biełyje rosy” zatytułowaną „Nie lubię Rosji”.

W „Piosenkach Z Drugiej Ręki” to liczne niespodzianki, goście specjalni i moc muzycznych atrakcji. Wielce prawdopodobne, że na fali popularności zjawiska twórców parodii czeka niebawem kariera muzyczna nie mniejsza, niż ta, która jest udziałem wielkich gwiazd piosenki. Program obejrzymy w niedzielę 12 maja o godzinie 21.05 w paśmie kabaretowym tylko w Telewizji Polsat.

zajrzyj po więcej:

fot. Zuzanna Sosnowska