piątek, 12 kwietnia 2019

Wesley wraca z tanecznym hitem „Dogonić czas”

Wokalista, kompozytor i autor tekstów wraca do gry! Kiedyś związany z zespołem Papa Dance, dziś jako Wesley kontynuuje swoją karierę solo. W ostatnich latach mieszkał w USA i Wielkiej Brytanii, gdzie z powodzeniem koncertował i współpracował zarówno z polonijną, jak i lokalną sceną muzyczną. Jego najnowsza piosenka, „Dogonić czas”, ukazała się pod szyldem Soul Records. To idealna propozycja na wiosenne i letnie imprezy taneczne. 

Wesley to pochodzący z Bydgoszczy wokalista i producent. Już jako młody chłopak śpiewał w Zespole Pieśni i Tańca Ziemi Bydgoskiej i był słuchaczem studium wokalnego przy Państwowej Szkole Muzycznej w Bydgoszczy. W roku 1987 związał się z zespołem Papa Dance, pisząc teksty na krążek „Nasz Ziemski Eden”. Piosenka jego autorstwa, „Zły Omen”, doczekała się paru realizacji telewizyjnych, wykorzystano ją w programie „Dyskoteka Pana Jacka”. W latach 90. Wesley założył swoją grupę Secret Love i nagrał z nim w studiu S-1 w Warszawie swój pierwszy materiał muzyczny na płytę długogrającą. Potem wyjechał na emigrację, mieszkał w USA i w Wielkiej Brytanii. Jednak zdecydował się na powrót do Polski w roku 2009, by zrealizować swoje marzenia o wydaniu albumu. Trzynaście piosenek Wesley zarejestrował w MG Studio w Bydgoszczy i Mama Music w Katowicach. Pierwszy singiel, „Różowe Okulary”, zagrało w 2010 roku kilka komercyjnych polskich stacji radiowych, przez długi czas utwór plasował się też w pierwszej dziesiątce listy przebojów Wietrznego Radia Chicago.  Na przełomie września i października 2010 roku w MG Studio w Bydgoszczy Wesley zarejestrował materiał muzyczny na kolejnego singla. Do piosenki „Przy Tobie ja”, z muzyką Marcina Grzelli i słowami Anny Sawickiej, nakręcony został teledysk.



zajrzyj po więcej:


[RECENZJA] Hope i „Name It”. Nadzieja na nazwanie nienazwanego

Macie nadzieję na nazwane? Jeżeli tak, sięgnijcie koniecznie po płytę grupy Hope zatytułowaną „Name It”. Krążek ukazał się 18 stycznia br. nakładem wydawnictwa Góra Muzyki. To już trzeci album w dorobku tej formacji.

Inicjujące naszą muzyczną przygodę „Most Bida Muzik” serwuje potężną dawkę energii, w sam raz na rozruch. Sąsiadujące z nim „Sunny” to zaś tajemnicza, snująca się w sposób oniryczny propozycja dla miłośników niepokoju audialnego. Skontrastowanie tak skonstruowanej kompozycji z tchnącym optymizmem tytułem sprawia, że mroczne dźwięki wywierają jeszcze mocniejsze wrażenie.



Piosenka z numerem trzy, czyli „Lego” zbudowane na wyrazistym, pozytywnie agresywnym [sic!] rytmie, potwierdza tezę, iż ekipa działająca pod wspólnym mianem Hope naprawdę jest dobra w te klocki. Numer „Miło” stanowi kolejny przykład nietypowego zestawienia współtworzącego trzon płyty. Owszem, dźwięki bezsprzecznie okażą się miłe dla ucha niejednego słuchacza, ale ów przysłówek z pewnością nie jest tym określeniem, które powie wiele o metodzie podawania tekstu lub eksponowania muzyki. I całe szczęście, bo Hope w wersji niegrzecznej to Hope wyjątkowe. Nic więc dziwnego, że właśnie owo nagranie zostało obsadzone w roli singla promującego krążek.



Jeśli liczycie na zwolnienie tempa i wyciszenie, na jakąś balladę o złamanych sercach i atłasowych kłamstwach... lepiej zmieńcie preferencje, gdyż ostre uderzenie trwa, na przykład za sprawą utworu „Tekken”. „Zero” również nie pozostawia żadnych złudzeń co do charakteru zaprezentowanego nam materiału. Ze swoją lekką, dobrze rozumianą demonicznością wraz ze wspomnianym już „Sunny” należy do grona moich faworytów składających na omawiany album. Będąc w połowie stawki, możemy dysponować pewnym wyrobionym zdaniem, jednak nie warto przyzwyczajać się do tej myśli. Hope rozkłada bowiem przed odbiorcą wachlarz mniejszych i większych niespodzianek, do których kwalifikuje się kolejny singiel, „Tired of Waiting”. Intro zdaje się odbiegać nieco od tego, co zdążyliśmy dotychczas poznać. Robi się delikatniej, spokojniej... Zamykamy zatem oczy, by oddać się wspomnieniom, marzeniom... Aż nagle brzmienie perkusji wdziera się w tę krainę łagodności – według standardów Hope, oczywiście – niczym pewny siebie zdobywca nowych ziem. Fani zespołu nie muszą więc czuć się zmęczeni czekaniem na następną porcję szalonych, wszechobecnych dźwięków.


Szukając natomiast pozycji wyróżniającej się całkowicie na tle towarzyszy, bezsprzecznie należy wskazać „Alkodisko”. Mimo odmiennej stylistyki ten zaskakujący utwór doskonale współgra z pozostałymi: „Golden Boy”, „Nuthin But a Bitch” i „No War”. Grupa przygotowała jeszcze jeden nietypowy chwyt w postaci zamykającego album „Fuego”. Czy chcecie przekonać się, na czym polega ta odrębność? Sprawdźcie sami! Od zgłębienia tematu dzieli Was tylko przycisk „play”!

zajrzyj po więcej: